niedziela, 4 sierpnia 2013

Nasz ROK.

To był ciężki rok.
Rok pełen wyzwań, lekkich potyczek i nauki wielkiej
POKORY.
Rok nauki i poznawania siebie, swojej drugiej połówki i tego malutkiego człowieczka.

Jeszcze nieraz się łapię na tym, że mam dziecko:-)
Śmieszne prawda?

Dla części osób, z którymi nie trzymam albo nie mam jak utrzymywać kontaktu wiadomość, że posiadam maluszka jest szokiem a jeszcze inf. o tym, że mój synek skoczył roczek to już szok.





A przecież zawsze twierdziłam, że chcę posiadać dziecko,że rodzina bez potomstwa jest dla mnie niepełna. Piszę to ze świadomością, że wiele wspaniałych rodzin stara się i walczy o potomka, że jest to walka z samym sobą, swoim ciałem i czasami brakiem zrozumienia u ludzi.

Jestem szczęśliwą kobietą.
Tak myślę o sobie w tej chwili. 
Za godzinę, może dwie już nie będę taka zadowolona z siebie, pewna swojego ale liczy się teraz ta chwila.

Jestem MAMĄ
Niby nic wielkiego
ale od kiedy Szymon zaczął się do mnie świadomie przytulać i wyciągać rączki aby go podnieść, przytulić zdałam sobie sprawę jaki to wielki ciężar odpowiedzialności spoczywa na mnie i na mężu moim.

Ile mnie ten rok kosztował wyrzeczeń i łez.
 Płakałam nieraz z bezradności, bezsilności kiedy synek nie wiedząc czemu zachodził się od płaczu albo dusił się. Płakałam i przeklinałam pod nosem kiedy nabił sobie pierwszego siniaka na czole. Z nerwów nie mogłam spać a spojrzenie na sińca powodowało wyrzuty sumienia.

Każdego dnia jestem coraz to bardziej wdzięczna losowi za dar jakim jest mój syn.

Mój syn
mój Szymon
moje Prawie 11250g  szczęścia.
Moje 85cm cudownego ciałka, do całowania i pieszczenia.
Jak to nie którzy mówią do schrupania:-)

Mój synek jest posiadaczem 7 ząbków.
 Kompletu jedynek i nieparzystej liczby dwójek.
Prawa dolna dwójka dała trochę w kość a znając życie niedługo ujawni się też kolejna.

Moje, a może nasze dzieło.
Wspaniałe dzieło.
Szymon to żywe dziecko, pełne energii i chęci poznawania wszystkich i wszystkiego. Odkąd poczuł, że nogi go nie ograniczają a mogą mu pomóc w poruszaniu korzysta z nich jak tylko umie i potrafi.
Dąży do obranego celu,
 Jeśli upadnie i przewróci się nie płacze ale jeśli widzi, że ktoś go obserwuje i patrzy na niego łzom nie ma końca.
 Histeria.
Istny kataklizm.

Łasuch z niego i smakosz.
Nie umknie jego spojrzeniu nawet najmniejszy ruch ustami.
Jesz musisz się z nim podzielić inaczej spokoju nie da.
A to co dostanie przechodzi testy i różne próby wytrzymałości.
 Wsuwa chrupki kukurydziane w ilościach hurtowych.
 Sok truskawkowy jest numerem jeden.
 A maliny wciąga jak odkurzacz.
Jestem może nie zwolenniczką metody BLW ale uwielbiam obserwować jak Szymek wszystko je po swojemu, bez etykiety i elegancji.
 Jeśli smakuje prosi o dokładkę otwierając buzię szeroko natomiast jeśli coś nie smakuje, no cóż podane jest inaczej za kilka dni.

Nie kręcą go misie i inne przytulanki.
On jako syn rolnika, farmera, plantatora wie gdzie jest traktor, wie do czego służy kierownica i wajcha od zmiany biegów.
 A im głośniej klakson zatrąbi tym synek jest weselszy.
 Głowa mu się tylko kiwa a oczy wielkie się robią jak widzi duży traktor, motor, samochód dostawczy, nawet rower ze swoimi pedałami wprawia go w dobry humor.

Chodzi samodzielnie już od ok. dwóch tygodni.
Zdarzają się dni kiedy nie potrzebuje maminej czy babcinej rączki i szaleje jak tornado, czytaj wszędzie go pełno a są takie dni kiedy boi się stanąć bez podpórki, zabezpieczenia.
Zachodzę się nieraz w głowę czym to jest spowodowane.

Całe pięć dni przed skąńczeniam  roczku zaczął samodzielnie zwiedzać świat.
Nic nie jest od tamtego dnia na swoim miejscu, nic nie jest bezpieczne.
Mieszkanie zamieniło się w twierdzę z ogromną ilością zabezpieczeń.
 Ale i na to pewnie z czasem młody Pałka znajdzie sposób.

On potrafi:-)

On wie kto obcy a kto swój.
Wie jak mamusi serce w nocy mięknie kiedy przytula się całym sobą.
Wie jak mama czy tata śmieją się kiedy Panicz kąpie się w swojej wanience.
 Uwielbia wodę i czuje się w niej jak ryba.
Chociaż bywał czas, że nie tolerował aby go myć na brzuszku.

Oczy ma piękne.
Może moje ,może męża.
Ale coś w nich już jest.
 Zadziora, chochlik.
Kto wie, czas pokarze.

Nic nie jest barierą.
 Drzwi kiedyś ustąpią.
 Zabawki zostaną rozebrane na pierwsze części a sąsiedzi są już przyzwyczajeni do tego, że moje dziecko śpiewa każdego ranka.
Śmiejemy się ze ślubnym, że nas pilnuje, podgląda bo wstaje z pierwszym pianiem koguta a nawet jeszcze wcześniej.
Podobno zaczyna śnić, bo budzi się w nocy z płaczem, po kilka razy ale zaraz zasypia. Ciekawe o czym śni?
Poczekam jeszcze troszkę i sam mi opowie tuląc się do mnie.

Czekałam, 
czekaliśmy na Ciebie dziewięć miesięcy od momentu kiedy test ukazał dwie kreseczki.
Czekałam,
marzyłam, planowałam ale życie i tak wszystko weryfikuje.
Przez ten rok nauczyłam się kochać miłością, której opisać nie mogę.
 Ciężko powiedzieć jak wiele taka mała istota znaczy dla mnie, nas.
 Mogłabym oddać wszystko, i jeszcze więcej aby było tak jak jest. Aby chciał poznawać świat ze mną, w moim towarzystwie.
Aby ten rożek po lodach, który właśnie je nigdy się nie kończył a umorusana buzia zawsze wyzwalała we mnie pokłady miłości.




Rok pełen pokory, wary we własne siły.
Rok pełen wyzwań i sukcesów, tych Małych jak i wielkich.

Mój rok.

Nasz rok:-)

4 komentarze :

  1. Jesteś blogującą mamą, więc zapraszam Cię do udziału w KONKURSIE, rob to co lubisz:
    http://beticco-baby.blogspot.com/2013/07/konkurs.html

    Do wygrania konik na biegunach dla Twojej pociechy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie opisane. Zajrzałam przez przypadek i pewnie będę jeszcze zaglądać.
    Pozdrowienia dla Szymonka
    i zapraszam też do mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. piekny rok, oby jeszcze tysiace takich przed wami:) piekna rodzinka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny post, piękny rok i piękna rodzina :)

    OdpowiedzUsuń