poniedziałek, 10 listopada 2014

NIEEE CEEE, NIEEE

O ile wygodniej, szybciej się zrobiło odkąd nasza pociecha zaczęła wyrażać swoje poglądy. O ile sprawniej i lepiej się dogadać z małym człowieczkiem. Zadajesz pytanie- chwila skupienia i pada odpowiedź. Najbardziej taki stan odpowiada mężowi. A jakże!!!! 


Chcesz jeść? Nieee. 

Chcesz piciu? Nieee.
 A co chcesz? Pyk!!! 


I tu małe świdrujące spojrzenie pada na telewizor a rączka prawa i paluszek wycelowany prosto w ekran mają nam ułatwić zrozumienie potrzeb naszego szkraba. Słychać też PI PI czytaj matko: Włącz mi PINGU. I tu po chwili zaczyna się konsternacja i zniecierpliwienie. Niestety wspomniana bajka leci przeważnie wieczorkiem a mały uparciuch już zaczyna pohukiwać groźnie na matkę. Jeszcze o ile uda się odciągnąć jego uwagę i skupić na zabawce o tyle włączony laptop oznacza naszą przegraną. Nie ma przeglądania stron www. Jest You Tube i przeuroczy pingwinek. Bajka banalna, nieskomplikowana i łatwa do odbioru. W sam raz dla umęczonej matki i dziecięcia. 


Dzisiaj z racji,że poniedziałek odbył się targ w pobliskim miasteczku. Mąż ciekawy cen drzewek owocowych nie odmówił współpracy i z pokorą i spokojem przyją fakt wyjazdu. Zabrałam ze sobą swoją młodszą SIS i wyruszyliśmy. Ona aby powiększyć swoją garderobę a ja aby znaleźć coś w czym mogłabym wyjść do ludzi. Niestety kilogramów ciążowych przybywa i moja obecna garderoba skurczyła się zaledwie do kilku sztuk. Niestety. O ile ubrań na targu było masę o tyle ja miałam problem ze znalezieniem czegoś na siebie. Wszystko dopasowane. A przecież brzuszek wraz z małym lokatorem do lutego jeszcze się powiększy. Czekają nas święta i wyjazdy. Więc szukałyśmy. Siostra szalała a ja w głębi ducha zazdrościłam. Znalazłyśmy w końcu bluzkę, tunikę. Ideał to nie jest ale można coś z tym zrobić. Chociaż kogo ja oszukuję wyglądam jak w namiocie. Bez kształtnym namiocie. Humoru sobie tym nie poprawiłam na pewno. Wręcz się dobiłam. Zaczęłam szperać po Internecie. Ubrania są tylko ceny jakby nie nasze,nie na moją wypłatę. I te modelki. Talia, zgrabne nogi, zero rozstępów. A ja najzwyczajniej chcę wyglądać zgrabnie, kobieco. Chcę czuć się dobrze a nie uciekać przed lustrem i odbiciem swoim. Wystarczy,że unikam wagi. Marzy mi się wizyta u fryzjera. Marzy mi się seksowna bielizna a nie .... 


No cóż nikt nie twierdził, że będzie idealnie. Jest dobrze. Chodzę, ruszam się i jakoś na razie nie czuję zmęczenia swoim stanem. Mały lokator daje codziennie o sobie znać około godz. 17 i wieczorem kiedy leże w łóżku i nad ranem. Kopniaki są wyczuwalne i cieszę się jak dziecko z każdego. Chociaż nie. W nocy dopada mnie zgaga. Pali jak diabli. Narzekałam na wymioty, te mijają z kolejnymi miesiącami a zgaga jeszcze mnie tak szybko nie opuści. Musze się z nią jakoś zakumplować bo inaczej będzie źle. 



W środę idę na wizytę do mojego opiekuna i już czekam z nie cierpliwością na możliwość podejrzenia małego lokatora. Może jednak coś odpadło i okaże się,że noszę pod sercem dziewczynkę:-) Zobaczymy. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz