piątek, 30 listopada 2012

ZA DARMO



  PRAWDZIWA MIŁOŚĆ MATKI
 Pewnego wieczoru chłopiec wszedł do kuchni, gdzie jego mama właśnie przygotowywała kolację i wręczył jej zapisaną przez siebie kartkę papieru. 
Kiedy mama wytarła w fartuch mokre ręce i wzięła kartkę, przeczytała następujące słowa: 
koszenie trawy 5 zł, sprzątanie mojego pokoju 10 zł, pójście do sklepu za Ciebie 3 zł ,pilnowanie braciszka 5 zł ,wynoszenie śmieci 2 zł ,dobre stopnie 20 z,ł zamiatanie i grabienie podwórka 3 zł, Razem: 48 zł .
No cóż, matka popatrzyła na stojącego wyczekująco chłopca i mogłabym przysiąc, że przez głowę przemknęły jej liczne wspomnienia.. 
Następnie wzięła pióro i napisała na drugiej stronie kartki : Dziewięć miesięcy podczas których nosiłam Cię pod sercem, a Ty rosłeś we mnie - za darmo. 
Wszystkie noce, gdy czuwałam przy Tobie, pielęgnowałam i modliłam się za Ciebie - za darmo. 
Wszystkie godziny próby i łzy wylane z Twojego powodu przez wszystkie lata Twojego życia - za darmo
Wszystkie noce wypełnione lękiem i zmartwienia, których się spodziewałam - za darmo
 Zabawki... jedzenie... ubrania... i nawet podcieranie Ci nosa - za darmo. 
A kiedy dodasz to wszystko przekonasz się, że...." 
Prawdziwa miłość nie kosztuje nic .. "  
Kiedy syn przeczytał napisane przez matkę słowa, w jego oczach pojawiły się łzy. Popatrzył na nią i powiedział:'Mamo, bardzo Cię kocham'. 
Potem wziął długopis i wielkimi drukowanymi literami dopisał: 
ZAPŁACONO...,, 

czwartek, 29 listopada 2012

SZYMUŚ a jego temperament

Maleństwo znowu marudzi, wczorajsza noc była ciężka zarówno dla nas jak i dla naszej pociechy. Jeść nie chce, budzi się z płaczem i to ciągłe pojękiwanie co doprowadza mamusię na skraj obłędu. Podziwiamy tatusia, który wczoraj bujał synka w foteliku na śpiocha i to w dosłownym znaczeniu. Oczy przymrużone, ciche ciiiii wypowiadane z nutą prośby  i pytania zostające bez odpowiedzi kiedy ty mały zaśniesz w końcu, kiedy ulegniesz? 

Na spacerze dziś Szymon sprawdzał wytrzymałość mamusinej cierpliwości i nawet nie myślał zasnąć na moment. Jeśli zmrużył oczka to na krótko, na niecałą godz. i płacz, jęki, głowa boli a ręce już bolą od noszenia naszego królewicza. NIKT NIE MÓWIŁ, ŻE MACIERZYŃSTWO TO SAME PRZYJEMNOŚCI.

Zastanawiałam się dzisiaj jak ma się nasze imię synka do jego temperamentu, które nam się objawia z każdym dniem. Imię dla synka wybrał tata chociaż na początku proponował imię Hubert. Imię mi się też osobiście podobało, tzn.podobało do momentu jak usłyszałam jak na chłopca ktoś wołał Hiu, Hubercik na dorosłego faceta. Odpadło. 
Jak rodzice naciskali o to jak nazwiemy synka ja mówiłam grzecznie i z powagą: Wyszomir, tak na przekór wszystkim.
  Później był Kacper ale jak na porodówce same Kacperki się rodziły zmieniłam zdanie bo tak naprawdę chciałam mieć Olusia. 
Tata oponował, przekonywał o zasadności swojego wyboru a mamusia po wielu "gorących" rozmowach uległa. Dumny M. pojechał do USC i z dumą wyręczył mi akt urodzenia. 
Trudno mi się było przyzwyczaić bo w szpitalu Oluś do małego mówiłam a tu taka niespodzianka. 
Z czasem imię mi się spodobało i z przyjemnością je wymawiam. 
Rodzice też się szybko przestawili.
 Tylko nie wiem co mały powie jak się dowie, że Aleksandrem niedoszłym miał zostać.

środa, 28 listopada 2012

Smok udomowiony

Kolejna noc za nami, wczoraj uświadomiłam swoją gorszą połówkę o fakcie posiadania potomstwa i o tym idących obowiązkach. Siedział, słuchał, milczał aby w końcu podnieść małego i ruszyć w znajomą nam już trasę. Pomogło, na jak długo nie wiem. Trzeba będzie coraz częściej mu to chyba powtarzać albo w ramach prezentu mikołajkowego zafunduje mu duży plakat "JESTEM OJCEM i MAM TEŻ PRAWA I OBOWIĄZKI JAK MAMA."  a do tego jakieś urocze zdjęcia dołączyłabym.




wtorek, 27 listopada 2012

Wrzucić na luz

Nie mam dziś weny na pisanie. Szymek robi się coraz bardziej marudny, muszę się nieźle natrudzić żeby zasną a jak mi się to uda budzi się za chwilę i znowu marudzi. Brak mi totalnie energii, którą wczoraj tryskałam. Nawet dzisiejszy spacer jakoś mi nie pomógł. 

Czytam te wszystkie posty innych mam i zastanawiam się czy ich dzieci są aż tak idealne czy tylko moje ma takie ataki złości, frustracji.
 Mam synka, który okazuje swoje niezadowolenie kiedy mu się coś nie podoba, płacze jak jest głodny, złości się jak go nie chce nosić na rękach a tu same ideały, aniołki. Nie płaczą, są wiecznie uśmiechnięte, bez grymasów na twarzy.
  Może problem tkwi we mnie  a nie w moim dziecku. Może to ja je tak postrzegam i w tym jest problem. 
Nie uczęszczałam do szkoły rodzenia, nie angażowałam się w żadne inicjatywy, nie miałam za bardzo kontaktu z innymi kobietami w ciąży i może to jest powodem. Sama  nie wiem z resztą. 
Mój świat nie jest idealny, ja nie jestem idealna. Dzisiaj po raz kolejny zdarzyło mi się podnieść głos na dziecko. Jak ochłonęłam byłam zła na siebie- bo przecież to nie jego wina. On mówi do mnie a go nie rozumiem. Nie słucham może tak jak należy. 

poniedziałek, 26 listopada 2012

Ignorancja


Nic tak nie po­kona cham­stwa jak ignorancja...    (zasłyszane)

 Czy można mieć humory po urodzeniu dziecka? Czy to coś złego,że nie reagujemy na zaczepki i prowokacje do kłótni?Czy musimy spowiadać się z tego, że mamy kiepski nastrój i jesteśmy bez formy? Wydaje mi się,że nie. Każdy ma prawo do gorszych dni a my kobiety szczególnie. Nie dać się sprowokować to tak jakby wyjść z twarzą, okazać, że się jest ponad to.

Nie rozumiem ludzi, a w szczególności kobiet, które chcą za wszelką cenę udowodnić, że we wszystkim mają rację, są nieomylne. Kocham mężczyzn że mają taki niepisany pakt, są lojalni- nie mówimy nic złego o naszym koledze,sąsiedzie bo to jego sprawa jak żyje, jak prowadzi dom, co robi w wolnej chwili, czy jest wierny żonie. Kobieta inaczej podpytuje, uśmiecha się a później wygłasza swoje opinie nie licząc się z uczuciami drugiej osoby, raniąc swoimi sądami. Nie wrzucam wszystkich kobiet do jednego worka bo to by było niesprawiedliwe i krzywdzące ale tak już mamy a ja w szczególności, że generalizuje wszystko.

Ach te ząbki

Śpi jeszcze mój synek,zmęczony po wczorajszej nocy, długiej nocy dla naszej dwójki bo tata odpadł w przedbiegach. Wydaje nam się razem z M., że zaczynamy razem z naszym Szymkiem kolejny etap w jego życiu. ZĄBKOWANIE.  
Wiem, że to jeszcze za wcześnie, że to dopiero koniec 4 miesiąca ale jak byliśmy ostatnio na wizycie kontrolnej u pani pediatry uczuliła mnie i męża na rozpulchnianie się dziąsełek u małego.
 Maleństwo nasze coraz częściej bierze paluszki do buzi i masuje dziąsełka tak to sobie tłumacze od tamtej pory. Wcześniej bałam się, że cały czas jest głodny, że zaczyna zanikać mi pokarm. Naszykowana jestem pod względem gryzaków czy informacji od specjalistów ale płacz dziecka wytrąca mnie z równowagi. Wiem,że go boli, ale mogę go tylko tulić w ramionach i czekać aż przejdzie. Długo nie śpi przez co karmienie się wydłuża a nasz grafik- jego grafik całkowicie się dezorganizuje.

niedziela, 25 listopada 2012

Rozwarzania andrzejkowe

Fajna niedziela, leniwa niedziela synek w końcu zasną po wczorajszych pocałunkach i pieszczotach matki chrzestnej ma niespożytą energię czego nie mogę powiedzieć o siostrze. Nie dziwie się synusiowi zresztą:-) Tyle zainteresowania jego osobą dawno nie odczuł. Siostra przyjechała do nas ze swoim chłopakiem żeby spędzić andrzejkowy wieczór w czwórkę a raczej w piątkę. Synek oczarowany długimi włosami cioci ciągną ją nie bacząc na protesty i pojękiwania, dawał wyraz zadowolenia z otrzymanego prezentu- gryzaczka. Ciocia cały czas jest na bieżąco z informacjami więc wiedziała, że wielką radość takim prezentem sprawi Szymkowi jak i jego mamusi.

Synek gryzł, machał i pootrząsał gryzaczkiem.Z każdym dniem ten mój synek coraz bardziej przejawia zainteresowanie otaczającym go światem. Nudzi go leżenie na macie edukacyjnej pomimo zmieniania codziennie zabawek czy gadżetów. Synka za to fascynuje podświetlenie regału w kuchni i lampki. Gdy zaczyna płakać dzielny tata bierze małego na ręce do kuchni, a tam cud, synuś przestaje kwilić, głowę zadziera i patrzy. Pomaga to na moment, dopóki się małemu nie znudzą i trzeba szukać innego sposobu na zajęcie jego uwagi. Wykorzystaliśmy więc wczoraj ciocie i to ona oprowadzała Szymka po kuchni i pokoju. Synek już nie jest niemowlaczkim i trochę ciała już nabrał więc zamiana szybko nastąpiła i na ratunek umęczonej cioci jak zwykle ruszyła mamusia. Pomogło. Zasną a my mogliśmy dalej kosztować specjałów które przywiozła kochana cioteczka.

piątek, 23 listopada 2012

Szymek kontra tv

Od jakiegoś czasu zaobserwowaliśmy z M., że nasz kochany szkrab lubi oglądać telewizję. Doskonale zdaję sobie sprawę, że mój Szymek nie powinien mieć kontaktu z telewizorem, ale jak to pogodzić kiedy w pokoju rodziców zamieszkał mały człowieczek. Nie pomagają poustawiane zabawki, mata odwrócona w kierunku ściany. Mały mimowolnie odwraca głowę w tamtą stronę.

Nie da się całkowicie wykluczyć telewizji z naszego życia, więc staram się oglądać tv przed wieczornymi rytuałami albo jak już uśnie. Synuś jest tak zainteresowany inf. podawanymi w Wiadomościach, że podczas karmienia wygina się jak łuk i koniec jedzenia. Usta zaciśnięte w dzióbek, prośby nie pomagają, mamusi cycuś wietrzy się i wietrzy, bez szczególnego zainteresowania płci przeciwnej przez jakiś czas.

Tata w działaniach jest bardziej stanowczy i nie kapituluje tak szybko jak mamusia, ale jak już mały wojownik osiągnie etap furii to i on ulega -chyba dla świętego spokoju. Walka jest nierówna bo jak można powiedzieć takiemu maluchowi o wadach wzroku czy naświetleniu spojówek. Spotkałam się również ze stwierdzeniem że "Telewizor włączony w tle działa jak audiowizualny rozpraszacz, zaburza proces skupienia uwagi bawiących się dzieci" tezę tę wysunęła pani Marie Evans Schmidt, która opublikowała swoją pracę na temat wpływu telewizji na rozwój dziecka.

czwartek, 22 listopada 2012

Czas na nowy "karmnik"!!

Dzisiaj pogoda znowu do bani, zimno a zapowiadali lekkie ocieplenie. Oszukują nas nieźle w tej telewizji śniadaniowej. Maleństwo jeszcze przysypia troszeczkę, tak żeby mamusia zregenerowała siły. Nie wiem jak wy kochane mamusie radzicie sobie z ogarnięciem tego całego systemu, dom, praca, życie rodzinne. ja ledwo wyrabiam na zakrętach. Coś się we mnie zmieniło, jestem jakaś inna. Widzą to moi bliscy, ale niestety nie mąż. Staję nieraz przed lustrem i patrzę i się już nie uśmiecham. Kocham synka ponad życie ale dzięki niemu uległo moje ciało zmianie. Czy na lepsze nie wiem. Praktycznie przez całą ciążę przytyłam niecałe 11kg.  Z czego synek miał 3320g. To nie dużo jak na moje warunki. Jestem kobitką dobrze zbudowaną o dość bujnym biuście i ten biust mnie obecnie przytłacza a właściwie jego brak.

Piersi nadal są, bo gdzie miałyby sobie pójść? Ale nie są takie jakie były. Stały się nijakie, może przez te "wspaniałe karmniki" . Szlak mnie trafia, że ktoś coś takiego skonstruował, gdzie miał głowę. Tak sobie myślę, że był to jakiś facet, bo któż miałby taką wyobraźnię sadystyczną. Ja osobiście się w nim męczę, brak mi w nim kobiecości, nie utzymuje piersi jak należy. Nie wspomnę o ramiączkach, które nie podtrzymują biustu jak należy. Ja wiem, że ciężar piersi powinien podtrzymywać obwód ale jak? Przecież można z niego strzelać, jak to kiedyś robili koledzy w podstawowce. Po kilku praniach jest, kawałkiem szarego, bo nie białego materiału. Dostałam takie coś w prezencie, niby rewelacja najlebsze modele w sklepie, cena też nie była bazarowa a jednak jakość chyba chińska. Nazwy nie pamiętam, bo takimi pierdołami głowy sobie nie zawracam.

środa, 21 listopada 2012

Ogarnij się dziadek!

Po wczorajszym dniu i paskudnym humorze nie ma śladu, nadrobiłam wszystkie zaległości w pracach domowych, utuliłam dziecię do snu i myślę. Myślę o dziadku który do nas dzisiaj zawitał, niby przypadkiem a jednak celowo. Jan jest dziadkiem mojego męża, a ojcem mojej "mamy" ze swojej strony ja już nie posiadam takich seniorów, a szkoda. Dziadek jest już osobą starszą, chorującą na cukrzyce i trochę wykolejoną z życia. Szkoda, głowa dobrze pracuje, logicznie myśli a jednak pozwala się krzywdzić, krzywdzić przez osoby mu najbliższe. Zajmuje się nim syn z rodziną, już nie pamiętam ile tam dziadek ma wnucząt wiem że moja perełka jest 14 prawnuczkiem, liczba ta ciągle rośnie.

Dziadek jest osobą ciepła, lubiącą opowiadać o dawnych czasach i zatrzymał się na tym etapie. Żyje złudzeniami, tym że świat można naprawić a brak pieniędzy to nie problem, tylko skąd brać na te wszystkie leki, lekarzy bo zmiany cukrzycowe postępują. Zdaję sobie z tego sprawę, że jak mój synek jak  podrośnie może już nie mieć okazji go poznać, jedynego seniora rodu. A szkoda.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Idę nie idę


Skarbie dzisiaj jesteś wyjątkowo spokojny podejrzewam, że tak zadziałał na ciebie czar i urok małej Zuzi. Bądź spokojny jeszcze w twoim życiu przewinie się sporo dziewczyn:-) ale jako troskliwa mamusia będę czuwała nad tym, żebyś spotykał się z "panienką z dobrego domu":-) i kto to mówi. Ten kto mnie zna i będzie miał ochotę poznać zobaczy, że bujam w obłokach i do wszystkiego podchodzę z odrobiną dystansu i  zdrowego rozsądku oczywiście.

A pro po obłoków, zrobiło się jakoś tak szaro na dworze, miałam a właściwie nadal mam ochotę na spacerek, bo "ruch to zdrowie" jak to głosi jeden ze sloganów umieszczonych na plakatach w mojej przychodni. Plakat jak tak stary, że widnieje na nim rok w którym przyszłam ja na świat a było to dawno, dawno temu. Plakat stary, dziecko ubrane jak za czasów PRL-owskich ale coś w tym haśle jest.

Jeszcze przed chrztem naszego skarba spadł pierwszy śnieg, pamiętacie to była końcówka października. Oszalałam wtedy z obawy, że mojemu Szymusiowi będzie zimno. Więc namówiłam męża żeby wybrać się na szybkie zakupy. Pomysł fajny, spodobał się też mojej "mamie" czytaj mamie mojego męża i razem w czwórkę pojechaliśmy do miasta. Synuś jak zwykle usną i spał całe mamine zakupy. Żeby skorzystać z okazji zostawiliśmy mamę z małym w samochodzie i ruszyliśmy na poszukiwanie kombinezonu.

niedziela, 18 listopada 2012

Szymek & Zuzia = WNM

Dzisiaj z Szymkiem i moim mężem odwiedziliśmy moją współlokatorkę i jej rodzinę. Swego czasu jeszcze przed tym jak zamieszkałam u męża pracowałam w drogerii. Praca nie za ciężka ale wymagająca dużej mobilności i elastyczności. Jako młoda osoba nie posiadająca doświadczenia w cv tylko chęci i zapał do pracy zdecydowałam się na zamieszkanie poza domem rodzinnym. Ilonka dołączyła do naszej paczki (ponieważ pozostałe lokatorki zmieniały się co jakiś czas) a my dogadywałyśmy się bez słów, zawsze razem. Z czasem zmieniłyśmy pracę, mieszkanie na bardziej komfortowe ale wszystko co dobre się kąńczy. 

Z moją przyjaciółką doświadczałyśmy różnych perypetii i przygód ale jak to bywa pojawili się panowie  a nasi obecni mężowie i trochę zmieniły się nasze relacje. To zabawne bo w podobnym czasie brałyśmy ślub,  Ilonka na początku września ja na początku października. Między naszymi dziećmi jest tylko kilka tygodni różnicy. Może to przeznaczenie i nasze pociechy też nawiążą fajne relacje tak jak mamusie:-). 

 Tak więc korzystając z ładnej pogody wybraliśmy się do Zuzi. Cała wyprawa potrwała dłużej niż przypuszczałam bo wyjazd z małym to wyzwanie nielada strategiczne. A ja ze swoim flegmatyzmem i tym że mi się nigdy nie śpieszy powoli przygotowywałam małego. Mariusz jak zwykle był ubrany w ciągu 5min. i czekał poirytowany w przedpokoju. Ja wiem, że spotkanie mamusiek może poruszać przeważnie tematy dotyczące wychowania i pielęgnacji pociech, dla niego tematy abstrakcyjne ale taki już los tatusia. Skączyły sie wypady na pizze czy do chińskiej knajpki na golonkę w 5 smakach.

sobota, 17 listopada 2012

Błogi spokój

Nie wiem jak Wy, ale ja jestem zmęczona po całym dniu pracy, pracy w domu i przy moim maleństwie. Szymuś dzisiaj był wyjątkowo spokojny, jak  na razie bo jeszcze przed nami przygotowanie do snu, które przebiega nawet bez problemów. Jako takich ponieważ ostatnio coraz częściej budzi się z płaczem, szlochaniem. 
Sama nie wiem czy to zasługa mojego męża czy tego,że synuś leżał dziś dużo na brzuszku  bo jak na razie prób uśpienia było dwie. Mam nadzieje,że na tym zakończy ponieważ moja doba ciągnie się od 4 nad ranem.

Maleństwo leży sobie jak na razie  w swoim łóżeczku. Śpi, mąż pochrapuje w naszym łóżku, które w ciągu dnia jest królestwem małego a ja myślę jaką jestem szczęściarą. Powinnam prowadzić codzienne statystyki (nie chodzi mi o ilość zużytych pieluszek, chociaż pewne rzeczy notuje w kalendarzu, np. twarde prezenty) lecz jego uśmiechy. Nie do zabawki, lampki przy łóżku ale do mnie. Do mamy.
Ciekawe co taka mała istota myśli sobie, co powoduje nią, że w momencie kiedy nachylam się nad  łóżeczkom  mały jakby czeka, wie jak się ma zachować. Zastanawiam się czy przypadkiem moje szczęście nie stosuje technik manipulacji? Może matka natura wyposażyła go w jakiś zmysł działający w symbiozie z moja podświadomością? Trzeba będzie poczytać gdzieś o tym:-) Jakaś odskocznia by była na jakiś czas od poradników. A wy jak sądzicie?

piątek, 16 listopada 2012

Kochanie moje proszę o więcej takich dni !!!!!!


Witam Panie:-) 

Coraz częściej w ciągu dnia chce zasiąść do pisania bloga, żeby przelać te chwile, emocje, tą magię dnia powszedniego, żeby nic mi nie umknęło. To uzależnia. Jest jeszcze jeden powód, a mianowicie chcę podzielić się tym moim szczęściem z Wami bo np, dzisiejszy jak i wczorajszy dzień był dla naszej dwójki bardzo fajny i przyjemny. Pomimo chłodnego wiatru wyszliśmy  z Szymkiem na chwile na dwór, złapać ostatnich promieni słonecznych, zaczerpnąć świeżego powietrza,. Jak zwykle synuś spokojny był kiedy nakładałam  kremik ochronny na twarz i rączki, spokojnie znosił zakładanie kolejnych warstw ubrań aby malcowi było cieplutko. Dopiero zaczął dokuczać i marudzić kiedy zakładałam czapkę i rękawiczki. Wtedy następuje  tzw. napad nie kontrolowanego, nie pohamowanego płaczu. Kogo bym się nie spytała każda mama twierdzi, że jej pociecha też ma albo miała  problem z czapką, trzeba podobno użyć jakiejś tajnej strategii żeby obyło się bez ofiar w ludziach. Kiedy już synuś był ubrany ja odetchnęłam, otarłam kropelki potu i policzyłam do dziesięciu żeby odzyskać równowagę i spokój, bo to nie lada wyczyn.

środa, 14 listopada 2012

Tinka



Dzisiaj Skarbie była u ciebie Martynka. Zostawiona u nas przez babcię, taka  mała wymiana- babcia zajmuje się od czasu do czasu Tobą  to i ja mogę pobawić się z córką szwagra. Taka mała lekcja pokory.  Było to dla mnie prawdziwym wyzwaniem, nie z powodu tego, że Martynka to prześliczna dziewczynka, cicha, potrafiąca się sobą zająć ale tym, że byłam zajęta. Chciałam zaskoczyć męża pysznym obiado- kolacyjnym poczęstunkiem. Tak już zostałam wychowana, że pracujący tatuś musi być najedzony żeby mieć siły na spacery wieczorne.

A wracając do mojej myśli sama byłam zaskoczona pozytywnie zachowaniem Martynki zwanej pieszczotliwie przez mojego męża Tinką. Jak lwica krążyłam z kuchni do pokoju żeby tylko małą mieć na oku bo nigdy niewiadomo co takiemu małemu brzdącowi może odbić, zwykły uścisk może zrobić krzywdę takiej kruszynce jak Szymek. Tak, tak nie jedna doświadczona mama powiedziałaby, że przesadzam, że jestem przewrażliwiona. Trudno nic nie zmieni mojego podejrzliwego usposobienia bo do kogo mieć w razie czego pretensje, bo na pewno nie do czterolatki.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Nosidełko czy chusta?

Mam od pewnego czasu dylemat, chciałabym mieć trochę więcej swobody w domu a to nie takie proste z dzieckiem na rękach. Szymon to cwana i przebiegła bestia, potrafi wymóc na mnie pewne zachowania bo,  która tak naprawdę mamusia pozostaje twarda kiedy jej maleństwo zachodzi się od płaczu. I tak spacerujemy sobie z pokoju do kuchni i z powrotem. I tak w kółko dopóki moja mała żabcia nie uśnie a ja skonana nie zasiądę na swoim ulubionym fotelu. Ja przynajmniej nie potrafię, mięknę i ulegam obiecując sobie że to był ostatni raz, że będę jak Zawadzka nieustępliwa, a zarazem kochająca.  Taka "Matka Polka"

Patrze na te cuda i zastanawiam co wybrać, moje słodkie dziecko już trochę waży (całe 6.400) a widząc jaki ma ogromny apetyt zastanawiam się jak będzie wyglądał za parę miesięcy bo jak na razie to taki mały olbrzym w porównaniu do znanych mi bobasów. 

Więc jak dokonać tak arcytrudnego wyboru, bo producenci nam nie ułatwiają sprawy. Jako mama dysponuje co miesięcznym budżetem domowym i chciałabym kupić coś co będę używać a nie spakowane będzie leżeć w pawlaczu w przedpokoju. Jest tego tak dużo, chusty elastyczne, na kole i te kolory - prawdziwy zawrót głowy. Szkoda, że maleństwo nie potrafi mi pomóc, czy chociażby opowiedzieć czy będzie mu się chciało pochodzić w takim cudaku, czy nie będzie płakał jak go będę nosić. Same pytania. Ale mam Was i może te bardziej doświadczone koleżanki podpowiedzą z własnego doświadczenia. Ale znając mnie nie wytrzymam i znów za buszuje na fora, w których Wy Mamusie doradzacie sobie nawzajem.

sobota, 10 listopada 2012

Wieczorne rytuały

Witam i pozdrawiam wszystkie Mamusie. 

Mam nadzieję, że większość dokonała już wieczornego rytuału związanego z pielęgnacją naszych pociech:-). Osobiście uwielbiam patrzeć na Szymona w trakcie kąpieli. Sposób w jaki na mnie wtedy patrzy jest wyjątkowy, trochę magiczny i niepowtarzalny. Na początku naszej podróży byłam nieufna, bałam się, że mogę uszkodzić tą małą istotę ale też wiedziałam, że jak tego nie zrobię dziecko będzie umyte oszczędnie (wersja mojego małżonka- przetarcie całego ciałka zwilżonymi wacikami:-) - powiedzmy sobie otwarcie, że bał się bardziej niż ja, powodem pewnie są jego duże, silne i szorstkie dłonie jak to bywa w przypadku tatusiów pracujących.

A więc kiedy już pokonałam wszystkie lęki i strach kąpiel stała się dla mnie przyjemnością a mój książę dostał pieszczotliwe określenie "żabci" z powodu nadruku na ręczniku:-). Pamiętam kiedy je kupowałam, byłam na siebie wtedy zła o coś ale widok żabki zielonej na kapturku poprawił mi humor i zamiast kupić jedną sztukę wracałam do domu z kompletem dwóch ręczników. Powiem Wam jedno, że nie ma to jak produkty od polskiego producenta, nie kupuje się kota w worku, a ma się pewność że taki zakup posłuży nam jeszcze trochę.

Witajcie

    Witam Was i każdą z osobna gorąco pozdrawiam. Wiele razy zastanawiałam się czy jest sens założenia takiego bloga, bo po co, co on mi da? Tak sobie myślałam popijając herbatkę laktacyjną (kolejną zresztą w ciągu  dnia) i im bardziej tak myślałam tym bardziej chciałam się z kimś podzielić tą moją radością. 
        Przebywając na urlopie macierzyńskim nie wiele czasu można poświęcić na plotkowaniu z przyjaciółmi. Odkąd zostałam żoną swojego męża zrezygnowałam z wielu znajomości, bo chciałam się oddać życiu rodzinnemu w pełni. A teraz w moim bliskim otoczeniu nie widać mamusiek popychających wózek, więc nie mam za bardzo z kim wymienić się spostrzeżeniami, refleksjami. Może to Wy będziecie:-) moimi słuchaczami? Może za monitorem też zasiądzie zagubiona, świeża mamuśka, która będzie się uśmiechać czytając moje posty. A jeśli posiadasz doświadczenie podziel się nim ze mną, Nami:-)