niedziela, 20 października 2013

Pierwsze wyjście Matki

Dziwna jestem i to do kwadratu!!!!!!!

Czemu?

Wczoraj Matka miała wyjście integracyjne i zamiast szaleć,pić i patrzeć bezkarnie na męskie torsy popadła w melancholię nad kuflem piwa zsokiem. 
Nie to żebym się nie bawiła.  
Szalałam jak tajfun.Jak wezbrane wody Wisły po zimie 
ale coś było nie tak,a rzecz dokładniej ujmując coś było ze mną nie tak z moją głową.

Fakt pozostaje faktem,że była to moja pierwsza od bardzo,bardzo dodam jeszcze raz bardzo długiej niebytności na parkiecie impreza. Okazja do zabawy zawsze się znajdzie a my od dłuższego czasu planowałyśmy spotkanie integracyjne i o dziwo wypaliło.Cała załoga stawiła się w lokalnym klubie. 
Matka jako,że nie chadza już na takie imprezy popadła w lekką depresję czytajcie 
NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ!!!!!!! 
 A jak w końcu dokopałam się do ciuchów z czasów panieńskich ciut lepiej się poczułam. Ciut podkreślę.


Jako,że za alkoholem nie przepadam i piję go sporadycznie,wręcz okazjonalnie nie miałam ochoty na mocniejszy alkohol i drinki,którymi koleżanki się raczyły. Wystarczyło mi piwo,no dobra kilka ale nie za wiele co by nie było jakiejś niespodzianki w postaci zaniku pamięci i bólu głowy.

Tak więc siedziałam,tańczyłam i obserwowałam.
I coraz mi smutniej było patrząc na uśmiechnięte,rozpalone policzki tańczących par. Z małżonkiem nie chodzimy praktycznie nigdzie i jak te dwa odmieńce siedzimy w domowym zaciszu pilnując ognia w piecu. Ja uwielbiam taniec,to żywioł,który mną opanowuje a ja jak tylko mogę chcę wyrzucić te emocje nagromadzone w sobie. A tak naprawdę naładować baterie. Mariusz natomiast jest typem mężczyzny co to umie ale jakoś nie wychodzi.Zaczyna dobrze ale pod wpływem tego,że może się ciut bardziej otworzyć zamyka się. Jest oporny na moje ponaglania,prośby o wyjście. 
Poczekamy,zobaczymy:-)kto ulegnie.

I wiecie nie mam wyrzutów sumienia,że dziecko z małżonkiem zostawiłam,że nie spałam z nimi pierwszy raz od narodzin małego,że o dłuższego czasu znalazłam chęci do pomalowania paznokci i do wykonania kilku telefonów do znajomych z którymi kontakt ucichł,umarł śmiercią naturalną.

Zasypiałam w mieszkaniu szwagra ze świadomością tego,że dobrze spożytkowałam czas,że zrobiłam to co lubię. I wiem jedno,że dzisiaj kolorek na paznokciach znów się pojawi w ciut stonowanych barwach ale będzie.

Miłej niedzieli:-)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz