Nigdy
nie stosowaliśmy się z mężem do żadnych poradników odnośnie wychowywania
naszego synka. Co prawda przeczytałam kilka, ale nic tak mnie nie poruszyło czy
dało do myślenia. Byliśmy szczęśliwi, kiedy wszystkie ząbki przebiły się na
zewnątrz a etap kolek i bólów brzuszka był już tylko wspomnieniem i można było
w końcu na dłuższą chwilę przyłożyć głowę do poduszki. Nauczyliśmy
się sami pewnych nawyków, dzięki czemu nasz dwulatek
zaczął przesypiać całą noc. Była radość, duma i chwila dla nas, na rozmowę, na
dotyk i obejrzenie czegoś, co nie jest bajką dla dzieci.
Nieraz
w rozmowach ze znajomymi mamami mówiłam z dumą, że udało nam się udobruchać
naszego potworka na tyle, że nie chodzimy jak ZOMBI. Ale co dobre szybko się
kończy. Zaczęły się znowu pobudki wieczorne.