piątek, 19 września 2014

PODWÓJNE ŻYCIE SZYMONA P.




Nigdy nie stosowaliśmy się z mężem do żadnych poradników odnośnie wychowywania naszego synka. Co prawda przeczytałam kilka, ale nic tak mnie nie poruszyło czy dało do myślenia. Byliśmy szczęśliwi, kiedy wszystkie ząbki przebiły się na zewnątrz a etap kolek i bólów brzuszka był już tylko wspomnieniem i można było w końcu na dłuższą chwilę przyłożyć głowę do poduszki. Nauczyliśmy się sami pewnych nawyków,  dzięki czemu nasz dwulatek zaczął przesypiać całą noc. Była radość, duma i chwila dla nas, na rozmowę, na dotyk i obejrzenie czegoś, co nie jest bajką dla dzieci.

Nieraz w rozmowach ze znajomymi mamami mówiłam z dumą, że udało nam się udobruchać naszego potworka na tyle, że nie chodzimy jak ZOMBI. Ale co dobre szybko się kończy. Zaczęły się znowu pobudki wieczorne. 


Ileż to razy pada słowo MAMOOOOO, TATOOOO zaledwie w ciągu sekundy. Zaczyna się stękanie, przewracanie na bok, aby po chwili zacząć wędrówki po pokoju. Ja jestem wyrozumiała, ja wiem, że cykl dnia naszego Szymka nie jest systematyczny a podporządkowany pracom wykonywanym czy to przeze mnie czy to przez Teściową. Ale ręce opadają, kiedy człowiek zaspany, zmęczony patrzy na zegarek i widzi 3.20!!!! Jeszcze bym się nie wściekała na to, ale czasami brak mi argumentów, kiedy mój synek zaczyna bawić się koparką czy klockami w najlepsze. Nawet nie słucha tego, co mamy mu do powiedzenia. Bawi się wyciągając kolejne zabawki czy książeczki. Na początku to mąż wkracza do akcji (mam to szczęście w nieszczęściu, że śpię przy ścianie i jemu jest jakby to rzec "po drodze").

Pierwszy etap.
Mariusz zaspany siada na skraju łóżka i patrzy przed siebie po chwili. Milczy. Rusza do toalety zamiast do coraz bardziej rozochoconego syna. Wraca. Pada pytanie o smoczek. Szuka. Podaje dziecku. Poprawia kołderkę, mówi coś do małego i wraca. Przewracam się z powrotem na lewy bok, mąż przy mnie wtulony NASŁUCHUJE.
Cisza
Kiedy sobie pozwalamy na to, aby ponownie powieki opadły słyszymy MAMO BAM, TATO BRUM BRUM albo chichot. Tak, nasze dziecko śmieje się przez sen. Po chwili znowu wołanie MAMOOOOO. Czuję, że mąż ciężej oddycha. Czuję jak moja kołdra zjeżdża a on szepcze- Twoja kolej.

Drugi etap.

Schemat mój jest podobny. Ale zamiast do łazienki ruszam po wodę, nastawiam czajnik. Może nasz skarb jest głodny. Głaszczę po główce, zapewniam o swojej obecności. Łyk wody nic nie zdziałał. Butelka z kaszą ląduje na podłodze. Nie tu należy szukać problemu. Zaczynam czuć się przegraną w tej nierównej walce, kiedy czuję, że syn ponownie zasypia. SUPER. Wracam. Teraz to ja się wtulam w męża zadowolona. Słyszę miarowy oddech małego. Śpi. Minęło ok pół godziny. Jest czwarta. 

Piękna ta cisza. Zapadam w sen, aby po chwili usłyszeć śmiech. Wiem, że przegrałam. Mąż i syn pojękują jednocześnie. Zaczyna mi pulsować skroń. Czuję jak mąż wstaje, nachyla się nad łóżeczkiem i ....... przynosi mi Szymka do łóżka a sam się wymyka do innego pokoju. Nawet nie mam, kiedy zaprotestować. Zostajemy we dwójkę. Liczę do dziesięciu i czuję, że zaraz wybuchnę, kiedy moje szczęście próbuje mi oczyścić nos albo zrobić patataj na brzuchu. Nie pomagają prośby, groźby a tym bardziej kołysanki. Jestem skazana na to, że moje dziecko rozpoczęło już dniówkę.

Etap trzeci.

Leżę pozwalając mu się turlać po łóżku, przynosić zabawki. Liczę na cud.
I kiedy tak leżę o piątej nad ranem wściekła na siebie, na męża zaczynam analizować. Może za dużo wrażeń, może za długa drzemka w ciągu dnia i próbuję obmyślić jakąś strategię, bo to zachowanie staje się notoryczne. Kiedy  moje dziecko uzna już, że pobawiło się wszystkimi zabawkami zasypia w rogu łóżka. I tak drzemie do 8.30.




Nieraz miałam ochotę pójść go wybudzić, nie dać mu dospać, ale nie mam sumienia. Jeśli obudzę go za wcześnie będzie marudny, nieznośny i ciągle przy mej nodze- BĘDZIE MNIE POTRZEBOWAŁ NON STOP a tego bym nie chciała. Nie po takiej nocy.

I stąd moje pytanie do Was czy wasze dwulatki też tak mają czy tylko mój zaczyna prowadzić podwójne życie?





2 komentarze :

  1. Hihi nie wiem szczerze powiem choć mam dwoje dzieci :)
    Syn odkąd skończył 8 m-cy przesypiał całe noce i tak po dziś dzień (ma 3,5 roku)
    A córcia odkąd się urodziła jeszcze ani razu całej nocy nie przespała normalnie i ciągiem :P
    Ja już czasem mam wory pod oczami do kolan na ale cóż wiecznie to nie potrwa :)
    Szkoda tylko ze na odespanie w dzień szans brak :/
    http://kusiatka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. mamy niedzielę,posta pisałam po czwartkowej nocy jak do tej pory nic nie uległo zmianie.czuję się coraz bardziej zmęczona a jak sobie pomyślę co czeka mnie jak pojawi się drugi szkrab to mi ciarki przechodzą ale jestem dobrej myśli:-)

    pozdrawiamy cieplutko

    OdpowiedzUsuń