niedziela, 18 listopada 2012

Szymek & Zuzia = WNM

Dzisiaj z Szymkiem i moim mężem odwiedziliśmy moją współlokatorkę i jej rodzinę. Swego czasu jeszcze przed tym jak zamieszkałam u męża pracowałam w drogerii. Praca nie za ciężka ale wymagająca dużej mobilności i elastyczności. Jako młoda osoba nie posiadająca doświadczenia w cv tylko chęci i zapał do pracy zdecydowałam się na zamieszkanie poza domem rodzinnym. Ilonka dołączyła do naszej paczki (ponieważ pozostałe lokatorki zmieniały się co jakiś czas) a my dogadywałyśmy się bez słów, zawsze razem. Z czasem zmieniłyśmy pracę, mieszkanie na bardziej komfortowe ale wszystko co dobre się kąńczy. 

Z moją przyjaciółką doświadczałyśmy różnych perypetii i przygód ale jak to bywa pojawili się panowie  a nasi obecni mężowie i trochę zmieniły się nasze relacje. To zabawne bo w podobnym czasie brałyśmy ślub,  Ilonka na początku września ja na początku października. Między naszymi dziećmi jest tylko kilka tygodni różnicy. Może to przeznaczenie i nasze pociechy też nawiążą fajne relacje tak jak mamusie:-). 

 Tak więc korzystając z ładnej pogody wybraliśmy się do Zuzi. Cała wyprawa potrwała dłużej niż przypuszczałam bo wyjazd z małym to wyzwanie nielada strategiczne. A ja ze swoim flegmatyzmem i tym że mi się nigdy nie śpieszy powoli przygotowywałam małego. Mariusz jak zwykle był ubrany w ciągu 5min. i czekał poirytowany w przedpokoju. Ja wiem, że spotkanie mamusiek może poruszać przeważnie tematy dotyczące wychowania i pielęgnacji pociech, dla niego tematy abstrakcyjne ale taki już los tatusia. Skączyły sie wypady na pizze czy do chińskiej knajpki na golonkę w 5 smakach.

Zuzi kupiłam dużego pluszowego, brązowego misia, gryzaczek i płyn do kąpieli z NIVEA i ruszyliśmy całą brygadą na czwarte piętro. Planowałyśmy spacerek ale Szymon domagał się już posiłku i zaczął dokuczać. Tak więc tatusiowie musieli się wykazać siłą i pownosić cały ekwipunek. Ku mojemu zdziwieniu Szymon, który jeszce na klatce schodowej wiercił się, w królestwie Zuzi zrobił się potulny i cichutki. Trzymając go na rękach oglądał razem ze mną mieszkanie. Zuzia w tym czasie poddawana była toalecie i  karmieniu. 

Jeszcze nie doszłam do siebie tak samo jak mój mąż,  bo położywszy małego na łózku i posadziwszy Zuzię obok niego dzieci zaczeły gaworzyć. Jak przystało na mężczyznę zaczą mój synek a Zuzia jak to mała kokietka uśmiechała się i wyciągała rączki dotykając go nieśmiało. Ciekawe o czym rozmawiali, co czuli? Przez cały czas żadne maleństo nie zapłakało. Słuchało, gaworzyło i wdzięcznie się uśmiechało. Nasz synuś leżał i wymachiwał spontanicznie nóżkami i rączkami a Zuzia przekręcając się z plecków na brzuszek wyciągała paluszki. Wszyscy śmieliśmy się z takich zalotów, kto wie co przyniesie czas, może ich życie też będzie ze sobą w jakiś sposób powiązane:-)

Z naszego wypadu zostały  miłe wspomnienia i pamiątka dla nas mam:-)




Tak synku, czarowałeś tą młodą pannę:-) 



A w momencie kiedy Zuzia przechodziła toaletę korzystałeś z jej zabawek. Najbardziej przypadł ci do gustu słonik z dzwoneczkom:-) może mamie uda się nabyć podobny:-)






Kocham cię synku za te uśmiechy codzienne, ktore miałam liczyć ale było ich dziś tak dużo, że straciłam rachubę. za to, że twój tatuś z dumą wypina pierś opowiadając o dzisiejszej wyprawie. Nie mogę się doczekać jak Zuzia będziesz coraz bardziej samodzielny i będziemy się bawić zabawkami, które gromadziłam przed twoimi narodzinami. Chcę cię przytulać codziennie i patrzeć jak dojrzewasz, stajesz sie moim doroslym mężczyzną.



 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz