Dzisiaj
z Szymkiem i moim mężem odwiedziliśmy moją współlokatorkę i jej
rodzinę. Swego czasu jeszcze przed tym jak zamieszkałam u męża
pracowałam w drogerii. Praca nie za ciężka ale wymagająca dużej
mobilności i elastyczności. Jako młoda osoba nie posiadająca
doświadczenia w cv tylko chęci i zapał do pracy zdecydowałam się na
zamieszkanie poza domem rodzinnym. Ilonka dołączyła do naszej paczki
(ponieważ pozostałe lokatorki zmieniały się co jakiś czas) a my
dogadywałyśmy się bez słów, zawsze razem. Z czasem zmieniłyśmy pracę,
mieszkanie na bardziej komfortowe ale wszystko co dobre się kąńczy.
Z
moją przyjaciółką doświadczałyśmy różnych perypetii i przygód ale jak
to bywa pojawili się panowie a nasi obecni mężowie i trochę zmieniły
się nasze relacje. To zabawne bo w podobnym czasie brałyśmy ślub,
Ilonka na początku września ja na początku października. Między naszymi
dziećmi jest tylko kilka tygodni różnicy. Może to przeznaczenie i nasze
pociechy też nawiążą fajne relacje tak jak mamusie:-).
Tak
więc korzystając z ładnej pogody wybraliśmy się do Zuzi. Cała wyprawa
potrwała dłużej niż przypuszczałam bo wyjazd z małym to wyzwanie nielada
strategiczne. A ja ze swoim flegmatyzmem i tym że mi się nigdy nie
śpieszy powoli przygotowywałam małego. Mariusz jak zwykle był ubrany w
ciągu 5min. i czekał poirytowany w przedpokoju. Ja wiem, że spotkanie
mamusiek może poruszać przeważnie tematy dotyczące wychowania i
pielęgnacji pociech, dla niego tematy abstrakcyjne ale taki już los
tatusia. Skączyły sie wypady na pizze czy do chińskiej knajpki na
golonkę w 5 smakach.
Zuzi
kupiłam dużego pluszowego, brązowego misia, gryzaczek i płyn do kąpieli
z NIVEA i ruszyliśmy całą brygadą na czwarte piętro. Planowałyśmy
spacerek ale Szymon domagał się już posiłku i zaczął dokuczać. Tak więc
tatusiowie musieli się wykazać siłą i pownosić cały ekwipunek. Ku mojemu
zdziwieniu Szymon, który jeszce na klatce schodowej wiercił się, w
królestwie Zuzi zrobił się potulny i cichutki. Trzymając go na rękach
oglądał razem ze mną mieszkanie. Zuzia w tym czasie poddawana była
toalecie i karmieniu.
Jeszcze
nie doszłam do siebie tak samo jak mój mąż, bo położywszy małego na
łózku i posadziwszy Zuzię obok niego dzieci zaczeły gaworzyć. Jak
przystało na mężczyznę zaczą mój synek a Zuzia jak to mała kokietka
uśmiechała się i wyciągała rączki dotykając go nieśmiało. Ciekawe o czym
rozmawiali, co czuli? Przez cały czas żadne maleństo nie zapłakało.
Słuchało, gaworzyło i wdzięcznie się uśmiechało. Nasz synuś leżał i
wymachiwał spontanicznie nóżkami i rączkami a Zuzia przekręcając się z
plecków na brzuszek wyciągała paluszki. Wszyscy śmieliśmy się z takich
zalotów, kto wie co przyniesie czas, może ich życie też będzie ze sobą w
jakiś sposób powiązane:-)
Z naszego wypadu zostały miłe wspomnienia i pamiątka dla nas mam:-)
Tak synku, czarowałeś tą młodą pannę:-)
A
w momencie kiedy Zuzia przechodziła toaletę korzystałeś z jej zabawek.
Najbardziej przypadł ci do gustu słonik z dzwoneczkom:-) może mamie uda
się nabyć podobny:-)
Kocham
cię synku za te uśmiechy codzienne, ktore miałam liczyć ale było ich
dziś tak dużo, że straciłam rachubę. za to, że twój tatuś z dumą wypina
pierś opowiadając o dzisiejszej wyprawie. Nie mogę się doczekać jak
Zuzia będziesz coraz bardziej samodzielny i będziemy się bawić
zabawkami, które gromadziłam przed twoimi narodzinami. Chcę cię
przytulać codziennie i patrzeć jak dojrzewasz, stajesz sie moim doroslym
mężczyzną.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz