czwartek, 12 lutego 2015

WIEŚCI POKONTROLNE

Za nami kolejna wizyta kontrolna,już ostatnia.Synek donoszony,waży prawdo podobnie 3600g ale jest granica błędu ok 200 g.Serduszko bije miarowo,ruchy są wyczuwalne,powiedziałabym nawet,że czasami daje nieźle popalić.Przeważnie kiedy zmęczona mam ochotę nakryć się kołdrą i iść spać.

Muszę się nacieszyć ciszą na zapas o ile się da mając w domu zbuntowanego dwulatka:-)
Muszę prze organizować torbę do szpitala ponieważ dostałam skierowanie do Lublina na Jaczewskiego a tam ciut inaczej jest niż w szpitalu,w którym urodził się Szymon.






O dziwo jestem spokojna,wiem,że w poniedziałek rano wstaniemy z mężem bardzo rano,pogłaszczę Szymka po włoskach,pocałuje go w policzek i wyjdę po cichutku z pokoju zabierając ze sobą wielką walizkę.

Ciężko mi już na samą myśl,że zostawię to moje oczko w głowie na tak długo samego.Wiem,że zajmą się nim Teściowie najlepiej jak potrafią ale mimo wszystko coś rozdziera me serce.Jak do tej pory to ja jestem na każde jego zawołanie,fochy czy krzyki.To ja z nim ostatnio buduję domki i garaże dla samochodzików.To mnie przedrzeźnia i pokazuje język.I chociaż wiem,ba mam świadomość tego,że będzie mu dobrze, smutno mi.

Boję się również jego reakcji na braciszka.
Niby tłumaczymy,mówimy,ale wiem,że i on to wszystko przeżyje na swój sposób.Już nie będzie jedynakiem-BĘDZIE STARSZYM BRATEM.Już nie będzie na świecie sam,będzie miał z kim podbijać nieznane lądy i kontynenty:-)BĘDĄ MIEĆ SIEBIE!!!!!.Dojdą mu również obowiązki jak i nowe zakazy.Już nie będzie mógł tak głośno czytajcie całym sobą wyrażać emocji czy trzaskać drzwiami z impetem.Będzie musiał być ciszej aby braciszek mógł spać w ciszy. Skończy się jego dyktatura i rządy.Będzie musiał abdykować albo ciut się posunąć w swoim tronie:-)

Patrzę na tą moją wielką piłeczkę z przodu i mimowolnie sięgam aby ją pogłaskać,już nie długo jej nie będzie.Będzie za to mały,nieznany mi człowieczek.Zastanawiam się czy miłość przyjdzie od pierwszego spojrzenia czy pokocham go z czasem jak Szymka.Może będzie inaczej.Może będzie nam dane razem przebywać od początku,uczyć się siebie i swoich potrzeb.Może mi go nie zabiorą a wręcz wcisną w ramiona .Z jednej rzeczy jestem zadowolona, a mianowicie z tego,że tam w Klinice kładą duży nacisk na karmienie piersią.Nie idą na kompromisy i skróty jak Puławskim Szpitalu.Tam nie jest dostępna buteleczka z MM o każdej porze dnia i nocy.Tam podobno od samego początku jest wsparcie w tej trudnej drodze.

Mi jako matce będzie na pewno łatwiej,lżej ze wszystkim niż dziewczynie,która przyszła rodzić po raz pierwszy.Nie dam sobie wmówić,że jestem gorsza,mam za mało pokarmu czy jestem złą matką ponieważ karmię przez kapturki.Znam już siebie i to jak wiele mogę dać temu małemu człowieczkowi.Jak wielkim darem jest pokarm i karmienie piersią.Wiem gdzie mogę udać się po pomoc i wsparcie.Znam numer do Poradni Laktacyjnej w "moim mieście" a wizyta patronażowa będzie wymagała coś więcej od położnej niż przedstawienie się i umówienie na kolejną wizytę.

Nie ukrywam tego,że się boję.Paraliżuje mnie strach i to,że wszystko będzie się toczyć w przyśpieszonym trybie.Rano przed 8 mam być nad czczo tak aby mogli mnie zdiagnozować,przebadać i w razie czego podać znieczulenie i jak to określił lekarz prowadzący "rozwiązać mnie" jak najszybciej.

Myślami nastawiam się na pobyt siedmiodniowy i w skrytości ducha wierzę,że wypiszą nas już 26.Jednak koleżanka,która tam rodziła stwierdziła,że tam na siłę nikogo nie trzymają a jeśli stan matki i dziecka pozwala na wcześniejszy wypis to puszczają do domu,ze szwami.Każą jedynie zgłosić się na zdjęcie pamiątkowej nici do najbliższego szpitala.Może i mi będzie dana taka przyjemność.Może i ja będę miała farta.

Nie boję się przepełnionych sal,tego ruchu,gadania czy kąśliwych uwag innych kobitek.Boję się jedynie tej tęsknoty za moimi mężczyznami a właściwie za tym jednym.

Już oczami wyobraźni widzę jak leci w me ramiona.Jak go tule i przepraszam za rozłąkę za to,że go nie całowałam za każdym "kuku", które sobie nabił a było powodem płaczu.Za to,że nie podeszłam do niego w nocy aby go utulić,wyciszyć czy uspokoić. Nie wyobrażam sobie,że go wypuszczę z ramion nie scałowawszy całej buzi i szyi.

Nie ukrywam,boję się jego reakcji na to małe zawiniątko,które mąż wniesie do domu i tych wszystkich ochów i achów nad maleństwem,które wydadzą dziadkowie i rodzina,która będzie zapewne u nas.Podejrzewam również,że nie zostanie uszanowana moja prośba o to aby nam dać czas na dojście do siebie,na to abym ja się ogarnęła i chociaż ciut odpoczęła.Powrót z Szymkiem zapamiętam do końca moich dni i nigdy już na podobną sytuację nie pozwolę.Będę walczyć jak lwica aby ta moja duża latorośl jak i ta malutka były traktowane z szacunkiem i uwagą.Aby ten starszak nie poczuł się gorszy,odrzucony czy odepchnięty.Od samego początku,a raczej od momentu kiedy wszyscy wyjdą i zostaniemy już tylko w czwórkę będę chciała aby Szymek czuł się ważny,potrzebny.Aby i on wykonywał i angażował się w opiekę nad młodszym braciszkiem.

Tak,zdaje sobie sprawę jak wiele mnie czeka i jak ważne będą moje pierwsze słowa,kroki w nowej rzeczywistości.Jak wiele trudu i poświęcenia będzie mnie to wszystko kosztowało ale WIEM,ŻE JESTEM MAMĄ A TO ZOBOWIĄZUJE I DODAJE SKRZYDEŁ:-) 

2 komentarze :

  1. bedzie dobrze. Szymon nie bedzie zazdrosny, kiedy bedziecie zwracać uwagę na obu jednoczesnie- da się! powaznie:) trzymam kciuki i powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę wierzyć,że będzie dobrze inaczej zamiast powrotu do domu czeka mnie pobyt w sanatorium na skołatane nerwy.

    OdpowiedzUsuń