poniedziałek, 4 lutego 2013

zbiorczo

Nie wiem 
czy tylko ja mam takie wrażenie ale czas jakby przyśpieszył.
Jadąc dzisiaj z mężem zdałam sobie sprawę,że już za tydzień za te 7dni powracam do życia sprzed ciąży, bycia mamą.
Jedno mnie nurtuje pytanie czy będę w stanie wytrzymać te kilkanaście godzin bez dziecka? Bez nerwowego spoglądania na wyświetlacz telefonu. 
Czy wszystko jest ok, czy się ząbek nie wyrżną a maleństwo nie płakało za mną.
Każdy wyjazd, dłuższa nieobecność przy moim małym mężczyźnie sprawia,że mam wyrzuty sumienia. 
A przecież nie powinno tak być!!!!

Dzwoniłam do pracy.
Czeka mnie niezłe wyzwanie. 
Idę na ponowne szkolenie w innym sklepie. Niby ten sam szyld ale atmosfera tam jest specyficzna. Może dla tego, że to sklep szkoleniowy a ja ............ no cóż potrzebuje odświeżyć swoją wiedzę. 
Ale do uniformu będzie mi się jakoś trudno przyzwyczaić. Koniec już z dresikiem i włosami w nieładzie. 
Przecież jestem wizytówką swojego pracodawcy a 
moje dziecię kiedyś będzie mnie reprezentowało.







Muszę jeszcze raz podziękować swoim rodzicom za te pokłady dobrej energii co je wczoraj przywieźli ze sobą. 
Nie wytrzymali długo, tęsknota za ukochanym wnuczkiem była silniejsza.
Poczułam się wczoraj inaczej.
 Może ze względu na poranną kąpiel a może te pół godzinki co poświęciłam tylko i wyłącznie sobie. 
Nie wiem. 
Wiem jedno,że mąż się wczoraj do mnie tak jakoś inaczej uśmiechną. 

Dziadki były na początku trochę smutne bo synek zamiast intensywnie zajmować się gośćmi wolał strzelić sobie poobiednią drzemkę. 
Nie było by w tym nic nadzwyczjnego gdyby nie to,że babcia co jakiś czas spoglądała na zegarek i mówiła z niedowierzaniem:
"Ileż można spać"

Synek wyczuł chyba te babcine podchody i przebudził się. I jakież to było jego zdziwienie kiedy babcine ręce zagarnęły go a policzki i kark zasypane zostały lawiną pocałunków.
Uwielbiam to w rodzicach,że nie starają się narzucić swoich poglądów. 
Ja jestem matką i ja wiem co jest najlepsze dla mojego szkraba.
 Akceptują moje decyzje chociaż być może się z nimi tak do końca nie zgadzają ale kiedy ja byłam maleńka był inny świat,inny ustruj i brak takiej wiedzy.
Ja wiem,że w tedy i dziś każda
 mama polega na jednym -
NA INSTYNKCIE I PRZECZUCIU, ŻE ROBI TO CO DLA JEJ DZIECKA JEST NAJLEPSZE!!!!! 


 Tata za to z pełną dumą w głosie opowiadał co Szymek już jadł, co będzie jadł i jak nam idzie ząbkowanie. 
Ku mojemu zdumieniu mąż słowo JA zastąpił pięknym słowem 
MY, NASZ:-)

Jak to nie wiele potrzeba aby uśmiech dziecka ogrzał całe pomieszczenie. Jak wtedy rozmowy cichną a duzi dorośli ludzie bawią się jak nastolatki na macie, zmieniają się momentalnie nie licząc się z uśmieszkami osób które się im przypatrują.
Zwykła zmiana pieluszki jest pełna ochów, achów i zachwytów może nie tak nad zawartością pieluchy ale nad pięknymi krągłościami nóżek mojego szkraba.
 Ja wiem,że te 8 kilo musi się gdzieś ulokować ale i mnie potrafią rozczulić krągłości mojego Bobo.
Taki już los Nas Matek.

A jeśli już mam się chwalić to powiem z pełną dumą i wypiętą piersią,że moje dziecię to już nie leżący nieruchomo niemowlak ale istne,żywe sreberko. 
Jeszcze nie tak dawno zastanawiałam się czemu jeszcze nie przekręca się sam z brzuszka na plecki jak inne dzieci a jakoś tak od ponad 4dni muszę uważać gdzie kładę małego. Wystarczy chwila a łózko robi się za krótkie,za wąskie. 
Rączka, która nieporadnie balansowała w powietrzu służy mu teraz za ster. 
Chwila i obrót. 
Mama odwróci na chwilę głowę a synek już na pleckach albo na brzuszku. 
Nadal ma ciągoty do telewizji bo potrafi tak się wygiąć przesunąć ciałkiem swym aby nie przegapić Wiadomości i Pogody. Leżenie na brzuszku dłuższą chwilę nie sprawia mu problemu aby tylko miał w zasięgu swoich łapek zabawki, albo mamine włosy czy skarpetki.
Wszystko go interesuje, wszystko po bacznym zlustrowaniu musi zostać obślinione i wylądować jeszcze w bezzębnej buźce. A my z M. nadal czekamy na tego pierwszego kiełka.Już dwa tygodnie jak synek jest trochę marudniejszy wieczorem. 
Ale te jego foszki rekompensuje fikołajdkami i uśmiechem, który rozkłada człowieka na łopatki.




Nadal czekamy na wiosnę bo po zimie nie zostalo prawie nic. Dzisiaj troszkę pośnieżyło ale zimny wiater przeszywał na skroś. 
Oj nie dla nie taka pogoda.
Wiosno czekam
jak trzeba idę zaraz topić Marzannę!!!!!!!!!!

5 komentarzy :

  1. powodzenia Kochana w pracy. Ja mam to szczęście, że nie muszę jeszcze do końca roku wracać do pracy. Tęsknota na pewno na początku będzie straszna, ale z czasem się przyzwyczaisz. Słodziak, jak sprawnie mu to obracanie wychodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja do września też zostaje w domku, trzymaj się i powodzenia... na pewno początek będzie trudny, ale dasz radę

    OdpowiedzUsuń
  3. powodzenia w pracy.
    wracasz na to samo stanowisko i co na to twoja szefowa, bo z tego co pamiętam miałas obawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zostałaś "otagowana" :):
      http://mamajakzobrazka.blogspot.com/2013/02/taguje.html#comment-form

      Usuń
  4. Bedzie dobrze. Ja rowniez w krotce wracam do pracy. Z jednej strony sie bardzo ciesze, ale synka jakos ciezko w zlobku zostawic. Szymonek jest przesliczny!!! Pozdrawiam Was serdecznie

    OdpowiedzUsuń