niedziela, 10 marca 2013

"Zwolnij",zatrzymaj się, nie uciekaj........

Podziwiam
podziwiam
wszystkie te mamy a także tatusiów,
 którzy są "sami" czy to z wyboru czy to z przyczyn od nich nie zależnych i radzą sobie.

Ja ledwie nadążam!!!!!!!
Nie potrafię nadal zorganizować sobie dnia. 
Zaplanować chociaż te kilka godzin do przodu. Ba fakt nie zjedzenia śniadania uzmysławiam sobie około godziny 13.

Powrót do pracy okazał się dla mnie za trudny.

 I nie chodzi mi tylko o te godziny spędzone bez Maluszka. Z tym sobie o dziwo jakoś radzę. Codziennie wychodząc z domu tłumaczę sobie,że to dla Niego, że dzięki temu będzie miał wszystko co potrzebuje.
Że jest w tym wszystkim sens.

Bo gdzie go szukać?

Ja nadal czuję wewnętrzne rozdarcie kiedy zamykam drzwi mieszkania. A łzy cisną mi się na powieki kiedy widzę matki ze swoimi maluszkami na spacerze czy to na zakupach. 
Zazdroszczę im !!!!!!!
Kiedy wychodzę synek śpi, kiedy wracam on już wykąpany i najedzony.
Utulony do snu.
Utulony ale nie przez moje ramiona.
Egoistka ze mnie prawda?
Ale czy to takie dziwne że chciałabym mieć swoje Dziecko tylko dla siebie?
Na wyłączność?






Doceniam i bardzo dziękuję za pomoc "Mamy", która jest nieoceniona i bez której na pewno mój powrót do pracy by nie miał miejsca ale mimo wszystko łapię się na tym,że - jakby to powiedzieć
JESTEM NAJZWYCZAJNIEJ W ŚWIECIE 
 ZAZDROSNA
zazdrosna o każdą minutę z Szymkiem, 
zazdrosna o każdy posiłek i uśmiech.
O ten dotyk jego rączki kiedy bada twarz osoby, która się nad nim nachyla.
O oddech na karku kiedy boli go brzuszek czy ząbki.
I wtula się w ramiona.
Ja wiem,że wszyscy go kochają i chcą dla niego jak najlepiej.
Kocham swojego Męża za to,że codziennie zabiera synka do łóżka na chwile
 "TATA-SYN",  
za te jego rozmowy na temat dziewczyn i samochodów chociaż jak na razie Syncio jeszcze nie wie o co Tacie chodzi, ale grunt,że chęci są.
OGROMNE CHĘCI,
których tak naprawdę się nie spodziewałam!!!!!


OGROMNY BUZIAK I
 SZACUNEK DLA CIEBIE SKARBIE.


Szymek we wtorek 26 lutego zakończył kolejny miesiąc swojego życia. 
A raczej rozpoczął kolejny i to z jakim wejściem!!!!!!
Podobno błysnęła dolna jedynka!!!!!
Jak na razie jest niedostępna a Syn jakoś nie chce mi się nią pochwalić. 
Pierś też jak do tej pory nie odniosła jakiś poważniejszych obrażeń.

Tak więc moje Mamy mój Szymon skończył 7 miesięcy.

Kiedy to zleciało?

Jednak rozłąka z Dzieckiem wyostrza zmysły i powoduje,że szybciej wyławiam jak rybak z morza drogocenne skarby w postaci nowych umiejętności.
Tak więc nie pozostaje mi nic innego jak pochwalić się wszystkim.
 Sama z resztą z przyjemnością czytam Wasze podsumowania i streszczenia:-)


Szymon 
jak to przystało na mężczyznę zaczyna rządzić naszym życiem, mieszkaniem.
 Przejmuje władzę nie tylko nad zakochanymi w nim rodzicami ale także zawładną ich enklawą, sypialnią robiąc z niej plac zabaw. 
Już minęły bezpowrotnie czasy kiedy położony na pleckach leżał na macie położonej na łóżku.
 Oj minęły.
 Teraz mały badacz zainteresowany jest dosłownie wszystkim.
 Chwilę zajmuje mu zmiana pozycji z brzuszka na plecki i z powrotem. Do tych akrobacji dołączył też skręt tułowia tak,że Szkrab sam obiera kierunek może jeszcze nie pełzania ale turlania. Kilka obrotów i jest tam gdzie chciał. Chwila i jest z powrotem.
Podejrzewam, że Synek pominie etap raczkowania ponieważ turlanie pozwala mu się przemieszczać i badać nieznane mu rewiry w kuchni. A przepełzawszy z pokoju do kuchni i czując płytki dostaje dodatkowej stymulacji. Minuta i Szymona nie ma. Szukaj go Mamo pod stołem, krzesłem, koło drzwi. chwila nieuwagi a dziecię samo będzie zwiedzało mieszkanie.

Interesuje go dosłownie wszystko.
 Największą frajdę sprawia mu uderzanie o klawiaturę komputera, 
(kto wie, może rośnie mały bloger albo hakerek)
Piloty od telewizora stały się najlepszymi zabawkami a mamusiny telefon jest obiektem westchnień i chwil prawdziwej rozpaczy gdy nie chce mu go dać do zabawy. 
Kochane wtedy jest prawdziwa manifestacja furii i złości jakiej do tej pory nie było. 
Oj charakterek to on ma!!!!!!!
Nie dość,że pilot, telefon są jego a wystarczy chwila a biedne urządzenia lądują za łóżkiem, na podłodze i to z wielkim hukiem. Im głośniejsze bęc tym Szymon bardziej uradowany i większa frajda:-)





Apetyt mój Szymon ma duży, 
widzę to po ilości mleka Bebilon 2, które to pochłania mniej więcej- jedno pudełko na tydzień. 
Pierś jeszcze mu podaje ale widzę brak zainteresowania już.
 Pozostaje mi odciąganie i podawanie przez butelkę. Chociaż wieczorkiem i nad ranem mój mały Głodek przypomina sobie o potrzebie wtulenia się i pomlaskania maminej piersi. Lepsze to niż nic. 
A jeśli w niedługim czasie podziękują mi za współprace laktacja jest, więc przystąpię do wznowienia produkcji mlekodajnych pokładów:-)

Ząbki podobno jakieś są tak jak pisałam wcześniej. 
Powiedział mi o nich z dumą Tata. Może mi się je w końcu uda zobaczyć bo fakt jest taki,że dziąsła są tak rozpulchnione a produkcja śliny na takim poziomie,że aby patrzeć jak zaczną wyrastać jak grzyby po deszczu.
Chociaż mogę już z dumą ogłosić,że dolna lewa jedynka powoli przebija się i aby patrzeć jak Synek będzie kąsał i kąsał wszystkich i wszystko do okoła.

Dietę mały nigdy nie miał tak jak zresztą jego mama. 
Zostało mi pociążowe ok.2kg ale dojazdy i stres robią swoje a późna wieczorna kolacja nie pomaga pomimo odstawienia słodyczy. 
Tak więc Szymon zajada już jabłuszka, poznał smak banana. 
Ostatnio zaserwowałam mu z Gerbera zupkę z kurczaczkiem i o dziwo wsuną całą zawartość słoiczka. 
Jednego sobie jak na razie nie omeg podarować- a mianowicie zawsze twierdziłam,że nie będę synka raczyć gotowcami ze słoiczków ale nie mam sumienia Teściowej obarczać jeszcze gotowaniem dla małego. Kobitka lubi sól i pieprz a za nim wywar jest zrobiony spore ilości kucharka lądują w saganie. Jeśli jestem w domu to staram się domowy rosołek zaserwować małemu.

Ubrania mamy już w rozmiarze 74 a pieluszki 4.
Z rozrzewnieniem zerkam na jego buciki do chrztu. Takie malutkie, w niczym nie przypominają nóżki 7-miesięcznego bobasa. A powiem Wam, że co jak co stopy mojego Synka mnie najbardziej rozczulają. Mogłabym je całować w nieskończoność.
 Zresztą jak JEGO całego:-) 


ps. Wybaczcie mi tą moją nieobecność w Blogowym świecie, to,że wpisy są haotyczne, rzadkie ale wiedzcie jedno 
JESTEM Z WAMI.
ZAGLĄDAM DO WASZEGO ŚWIATA W KAŻDEJ WOLNEJ CHWILI, CZYTAM NA PRZYSTANKU W BUSIE CZY NA PRZERWIE W PRACY.
 BEZ WAS NIE BYŁOBY MNIE TU GDZIE JESTEM.

4 komentarze :

  1. Ja póki co cieszę się, że nie pracuję! Jest ciężko finansowo, ale myślę, że psychicznie byłoby mi ciężej jakbym poszła do pracy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz jest ciężko.
      Na początku praktycznie non stop patrzyłam na wyświetlacz telefonu z czasem oswajam się z myślą,że to konieczne.teraz zaczynam doceniać te chwile spędzone z małym:0)

      Usuń
  2. ja również z dzieckiem w domu, więc nie do końca pewnie jestem w stanie sobie wyobrazić co czujesz, ale nie dziwię się, że tak to czujesz i że jest Ci trudno... trzymaj się cieplutko

    OdpowiedzUsuń