Kiedyś ktoś spytał się mnie jaki jest mój ulubiony, najlepszy
moment spędzony z synkiem.
Jest ich tak wiele, że ciężko było mi precyzyjnie odpowiedzieć
na zadane pytanie w tamtym momencie. Niektóre z matek szybko i precyzyjnie
potrafią wyliczać takie momenty, a ja zawsze uważałam i uważam, że każda chwila
spędzona razem, wspólnie jest
najcenniejsza, najważniejsza.
Tak było do wczoraj!!!!!!
Niczym szczególnym się ten dzień nie wyróżniał.
Szymon jak zwykle wyciskał z siebie pokłady energii a ja
próbowałam go jakoś „okiełznać” ale sprytny mały człowiek poznał już nas i wie,
że każdemu mięknie serce kiedy po policzkach spływają perełki.
Ja mięknę, mąż również chociaż w tym naszym zwariowanym związku
to ja próbuje wdrażać reguły, zasady i chce aby mały znał słowo „nie” i reagował na nie.
Ale przyznam się Wam do tego ,że mięknę i topnieję jak góra
lodowa.
Może spowodowane jest
to tym, że coraz częściej synek zasypia koło mego boku a rano jest przekładany z
powrotem do mojego królestwa. Serce mi pęka z dumy kiedy patrzę na tą „sporą”
kruszynkę i jeszcze nie potrafię ogarnąć tego jakie mnie, nas spotkało szczęście.
I może to przekładanie, przenoszenie go z naszego łóżka do
jego łóżeczka sprawiło, że czuję się jakoś tak inaczej, wyjątkowej.
Rozklejam się kiedy
biorę małego w ramiona a on z taką ufnością, bezbronnością zakłada mi ręce na
szyje. Jak się przytula całym ciałkiem do mnie. Jak jest całkowicie zdany na
mnie. Jak mi ufa i podejrzewam na swój sposób kocha i jest przywiązany.
I właśnie kiedy tak trzymam śpiącego synka w ramionach, ten
krótki moment stał się momentem przełomowym.
Poczułam co to znaczy
być mamą. Osobą najważniejszą i najcenniejszą.
Święto mamy już za nami ale ja od wczoraj obchodzę go
codziennie.
Celebruję tę jakże
ważną dla mnie i bezcenną chwilę. Wiem, że synek za jakiś czas dorośnie albo
stanie się na tyle dorosłym człowiekiem, nastolatkiem, że moje ramiona mogą być
już nie tak atrakcyjne, trochę kiczowate.
PAMIĘTAJ SYNKU ZAWSZE MOŻESZ SIĘ W NIE TULIĆ, ZAWSZE UKOJĄ
TWÓJ SMUTEK I BÓL.
TO W NICH BĘDZIESZ ŚWIĘTOWAĆ MAŁE I DUŻE SUKCESY.
ONE NIGDY NIE PRZESTANĄ NA CIEBIE CZEKAĆ.
Ja staram się nie myśleć o momencie w którym Boryś dorośnie i już nie będzie chciał się przytulać... jak na razie czuje się niezbedna i najwazniejsza i to jest piękne w macierzyństwie, że rodzice są swoistą ostoją,gwarantującą bezpieczeństwo... a tak z innej beczki;) zapraszam do mnie na konkurs http://bobobebe.pl/blog/2013/06/09/konkurs-z-lovi/
OdpowiedzUsuńprawda...wspaniale opiasne:)
OdpowiedzUsuń