wtorek, 17 września 2013

Po co dziecku kalosze?

ASERTYWNOŚĆ
jest mi obca

BĄDŹ ASERTYWNA-
to słowo,które wielokrotnie powtarzam w ciągu dnia.

ASERTYWNOŚĆ-
to coś co o czym marzę, ale niestety moja postawa mówi coś innego.

A co mówi?

Mówi, przepraszam, że żyję,że mam inne poglądy, inne spojrzenie na świat, na ludzi między którymi przyszło mi obcować, żyć.

Czasami jest tak,że nie poznaje siebie a przecież przeżyłam z sobą 29lat. Przez te lata poznałam wielu fajnych,wartościowych ludzi ale też na mojej drodze stanęły osoby dwulicowe,chamskie i obłudne. Doświadczenie,które zebrałam i zbieram nadal pozwala wypowiadać mi się w pewnych sytuacjach,mieć swoje zdanie i głośno to zdanie wypowiadać.I z tym moim wypowiadaniem jest najwięcej problemów.


Ale dlaczego?

Dlatego,że przyszło mi żyć w rodzinie,w której 
ONA-TEŚCIOWA 
chce o wszystkim wiedzieć, decydować i to jej zdanie jest a właściwie ma być brane pod uwagę. 

Nie jestem złym człowiekiem,osobą. Mogę co najwyżej być nieposłuszną,leniwą synową. Synową co to nie potrafi ugotować smacznej zupy bo unikam jak mogę Kucharka i złotych zawiniątek. Bo nie solę zup wielkimi łyżkami a zagęszczam jogurtem. Bo nie piekę placków odkąd usłyszałam jak wypowiadała się do drugiej synowej,że ciasto na szarlotkę jest jakieś tępawe a prawdziwe ciasta piecze ona sama.

Nie twierdzę,że jestem idealna i wszystko umiem i wszystko wiem, 
BO TAK NIE JEST.
 Jeszcze wiele przede mną drogi i wiele nauki,ale uczę się. Staram się i szanuję JĄ ale przykro mi kiedy Ja muszę spowiadać się ze swoich pragnień,potrzeb,tego co chce kupić i gdzie chce pojechać. Niby chciałabym aby wiedziała,że planuje zakupy i nas nie będzie wieczorem ani małego bo go zabieramy. Ot taka informacja. A po niej następuje lawina pytań:
Po co?
A gdzie?
O której wrócicie?
Co chcesz kupić?

Niby banalne pytania, pytania,które sama bym pewnie zadała z ciekawości i troski. Są one jak najbardziej zrozumiałe i nie drażnią mnie. Spokojnym tonem głosu wyjaśniam,że dziecku trzeba kupić buty na jesień bo lata w letnich bucikach,jakąś kurteczkę i buciki do latania po domu. 
Buty ok, potrzebne ale kurteczka po co!!! 
Ma przecież dwie. 

Faktycznie ma. Jedna o dwa rozmiary większa i dziecko w niej znika a druga po wnuczku tak na jakieś dwa latka kupiona. Są więc po co kupować więcej, wydawać niepotrzebnie pieniądze. A zapomniałam jest jeszcze jedna kupiona okazyjnie za grosze ale ta jest niewyjściowa, "ohydna" jak to kiedyś ją określiła kiedy dziecko chciałam w niej zabrać do kościoła. 
Więc powiedzcie mi w czym jest problem,bo ja go nie dostrzegam.
 Kocham swoje dziecko ponad życie. 
Kocham o niego dbać i sprawia mi ogromną frajdę i przyjemność buszowanie po sklepowych półkach w poszukiwaniu perełek dla niego. Czy to zabawek, książeczek czy ubrań.

Kalosze, też nie potrzebne, zbędne tylko jak tu Szymka wypuścić na dwór kiedy pada,albo jest po deszczu a przed domem błoto. Niestety nie należymy do większości sąsiadów co mają kostkę przed domem. 
Mamy piach. 
Ziemię, zwała jak zwał. Zero trawy. 
Trawa jest ale wzdłuż drogi i przed domem ale tam nie ma huśtawki, stołu i tam nikt nie siedzi pijąc kawę czy herbatę. Mamy piaskownicę kiedy są upały,burze piaskowe kiedy wieje wiatr i błotne lawiny w trakcie deszczu więc dla mnie oczywistością jest,że mając tak żywego Szkraba pod swoją opieką nie wierzę  w to,że z ciekawości nie wsadzi nogi w nowych butkach(wyjściowych, kościołowych ) do kałuży,że wszystkie kałuże będzie omijał szerokim łukiem. 

Jest dzieckiem i ma prawo poznawać otaczający go świat a moim obowiązkiem jest zapewnić mu warunki do tego.

Więc na argumenty teściowej zaciskam wargi, kostki bieleją u rąk i czekam .......................

Właśnie czekam na moment kiedy będę miała na tyle odwagi i siły aby powiedzieć jej,że to moja sprawa co kupuję dziecku i ile to wszystko kosztowało bo to ja kupuje za swoje,ciężko zarobione pieniądze. I napradwdę nie na miejscu są te JEJ opinie. Ponieważ powinna wysłuchać tego co mam do powiedzenia i przemilczeć tak jak ja milczę. Uszanować moje zdanie.

Milczę bo ile razy się odezwę, zwrócę uwagę Mariuszowi,że w jej zachowaniu coś mi się nie podoba,że kuje i raz on jako syn staje w obronie matki. Bagatelizuje, zmienia temat a ja zaczynam się dusić coraz częściej w tym świecie,tym życiu.

Kocham męża, szanuje go i wspieram jak tylko mogę ale chciałabym poczuć się w tym domu jak u siebie. Bo niby jestem u siebie a tak nie do końca. Jej meble, jej wystrój i to ona wielokrotnie jak mantrę powtarza i przypomina mi o umyciu okien w mieszkaniu. A przecież to nie jest najważniejsze. To błahostka, pierdoła. Ale fakt,że przez takie pierdoły, kąśliwe uwagi czuję się źle. Bo ręce mi opadają a łzy mi się cisną kiedy ONA szuka czegoś w naszej szafie. BO coś kiedyś tam leżało, kiedyś tam położyła i nie ma. A powinno. Pełno kocy, pościeli jej powciskałam,pochowałam na pawlacz, wysoko bo po co mi kiedy mam swoje. Takie jakie mi się podobają. I znów źle bo jej niszczeje. Pokręcona jest ta MOJA Teściowa i tak sobie myślę,że ONA nie zastanawia się nad tym co mówi,co robi.
 Jest pewna swego i dąży do tego aby jej było najlepiej


I jest jeszcze jedna rzecz a raczej mała istota, która powstrzymuje mnie przed walczeniem o swoje miejsce- a mianowicie synek ponieważ jak Wiecie to właśnie Teściowa opiekuje się nim pod moją nieobecność i tak między nami to dzięki niej wróciłam do pracy, do ludzi. Dzięki temu,że zgodziła nam się pomoc, stać mnie na to aby kupić dziecku klocki czy nową bluzkę. Pomaga jak może, nie odmawia, wspiera ale też i niszczy nasze relacje z mężem.

Ale się rozpisałam. Wylałam trochę jadu z siebie. Ulżyło mi.

Czy w Waszych rodzinach jest tak samo?
Czy Wasze teściowe też nie mogą się pogodzić z rolą drugoplanową?
Może macie jakieś sprawdzone sposoby na Teściowe?
Oczywiście pokojowe:-)

3 komentarze :

  1. szczerze ci wspólczuje, bo ja nieznosze jak moja się wcina w cokolweik. Myśle, że powinnaś naprawde byc bardziej asertywna:) może poprostu ignoruj to co mówi, nawet jak cos wysmiewa spróbuj "dziekuje mamo za opinię, ale w mojej ocenie jest to potrzebne i zamierzam to kupić( zrobić, upiec itp).
    pewnie ona i tak nie doceni lekkiej dyplomacji, ale takie stawianie sprawy kulturalne pomoże ci w stawaniu sie asertywną:) trzymam kciuki:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Teściowa - temat rzeka :D U nas zawsze raz lepiej raz gorzej :)
    Trzymam kciuki za odnalezienie nieci porozumienia! Ty i mąż jesteście teraz najważniejszą rodziną, poszukaj w nim wsparcia w tej sytuacji! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ściskam Cię...
    Ja też nie potrafię być asertywna, ale za to w drugą stronę :/ Tak mnie denerwuje jak próbuje mnie przekonać do czegoś innego. Tak się pokłóciłyśmy pół roku temu, że teraz rzadko ze mną rozmawia. Na szczęście jest daleko, więc jest spokój, ale mam słabe nerwy szczególnie do niej...
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń