czwartek, 19 września 2013

Rewolucje kuchenne Pałeczki

 Tak jak myślałam po wczorajszej nocy pełnej emocji,płaczu i łez ,
(możecie przeczytać o TU )
zachowanie synka było nie do poznania. 
Wczorajszy humor i ciągłe marudzenie minęło. Dzisiaj potrafił nawet zająć się chwilę zabawą a ja miałam czas przyszykować obiad i ogarnąć mieszkanie.

Miałam chwilę wytchnienia.

Synek jedynie nie potrafił zrozumieć czemu nie może wyjść na dwór,na świeże powietrze. Czemu musi być zamknięty w czterech ścianach. Nie dziwię mu się z resztą. Ja osobiście jakoś nie do końca zaakceptowałam fakt nadchodzącej jesieni.

Jeszcze nie jestem na nią gotowa!!!!!!!!!!

Teraz kiedy dziecko zrozumiało,że może świat zwiedzać,wejść w każdą szczelinę i zakamarek podwórka i bawić się w piaskownicy,siedzenie i zabawa w mieszkaniu to praktycznie jak kara. Jak wyrok. Czekamy zatem na te zapowiadane przebłyski słońca.

A co człowiek robi kiedy jest mu smutno?
Je(przynajmniej ja)

Przez tą pogodę,chmury,deszcz co się nie może zdecydować czy padać czy nie dołuje. A żeby nie zasnąć pije kawę,co prawda kawa jest rozpuszczalna z dużą ilością mleka ale w zastraszających ilościach. Zauważyłam ostatnio,że wyeliminowałam praktycznie herbatę. 

I wiecie co w tym jedzeniu jest najgorsze?

Nie te kalorie, spore ilości cukru ale to,że mój synek mnie obserwuje.
 Jeśli zauważy,że coś szamię,ruszają mi się usta wystarczy mu chwila aby być już przy mnie. Stanowczo, zdecydowanie zaczyna ciągnąć za dekolt w bluzce i gramoli się nieporadnie na kolana. Patrzy się na mnie takim smutnym wzrokiem jakbym go głodziła a ja jakoś nie potrafię odmówić mu i daję mu kawałeczek,odrobinę.

Nie potrafię gotować,nie mam talenty a ostatnimi czasy cierpliwości do stania przy garach. Jeśli zależy mi na czymś bardzo aby ugotować pyszny obiad czy zwykłą kaszę mannę na mleku odnoszę porażkę. A kiedy mam wszystko gdzieś i wisi mi czy ktoś to wogóle zje wychodzi super.

Ale jak zwykle odbiegam od tematu o którym chciałam powiedzieć. 

Synka przeważnie karmiłam w taki sposób aby miał trochę frajdy i zabawy. Zawsze jednak to ja trzymałam magiczną łyżeczkę i nie chodzi tu o to,że bałam się o bałagan jaki synek zrobi jedząc sam lecz bardziej mi chodziło o fakt najedzenia się.

Tak było do wczoraj.
Pan mój i Władca został uraczony na wieczór kluskami z mlekiem.

Coś było nie tak.
Czułam to podświadomie.
Jakoś się dziwnie patrzył.Wiercił. Parę razy dotkną łyżeczki po czym spoglądał na mnie  z takim łobuzerskim uśmiechem.

Zrozumiałam.

Przelałam kluseczki z mlekiem do płaskiej plastikowej miseczki kupionej specjalnie dla Szymka i z dumą podałam mu plastikową czerwoną łyżeczkę. Jakie było moje zaskoczenie kiedy po kilku próbach synek nabrał ciut makaronu i z apetytem go zjadł.
Nie szkodziło,że mleko wystygło,że mama pokrzykuje cały czas z radości-

FAKTEM SIĘ STAŁO,ŻE SYNEK ZA KUMPLOWAŁ SIĘ Z ŁYŻECZKĄ.

Oczywiście krzesełko i synek po kolacji zostali dogłębnie i szczegółowo wyszorowani-chociaż dzisiaj kawałek świderka znalazłam przyklejonego za uchem we włosach.
 Jak tam dotarł,nie mam pojęcia.

Podczas dzisiejszego obiadu,synek dzielnie próbował wyłowić ziemniaki z zupki a paluszkami wyjmował sobie mięsko. Pierwsze samodzielne jedzonko zostało uwiecznione. Świadkiem była też teściowa,na której postępy wnuczka nie zrobiły wrażenia a powinny.

Ja pękam z dumy i nie mogę się doczekać aby pokazać nagranie mężowi.

JESTEM DUMNA JAK PAW!!!!!!


Ps. Jutro z nową energią stanę przy garach i kuchence. Już ja wykombinuje coś pysznego dla mojego małego mężczyzny.
a
Może macie Kochane Mamusie jakieś propozycje?
Zamieniam się w słuch i skrzętnie notuje.

Spokojnej nocy Wam życzę:-)

1 komentarz :

  1. dobrze, że już wszystko jest ok:) cóż moze zamiast kawy jakis żeń-szeń lub podobno dobrze działa woda z cytryną:) tez nie jestem gotowa na jesień i nawet na chwile ale zabieram małego i kilka minut spedzamy na polku:)

    OdpowiedzUsuń