czwartek, 18 grudnia 2014

PIEKARNIK JAKO OŚĆ NIEZGODY

Macie tak czasami,że chcecie zamknąć drzwi na klucz i nie otwierać,nie reagować na dzwonek,domofon,walenie w drzwi?



Ja tak mam w momencie kiedy coś piekę,gotuje,kiedy nie potrzebuję widowni i komentarzy.Tego ciekawskiego spojrzenia czy zerkania w stronę piekarnika.

Kiedyś, kiedy mój mąż nie był mężem uwielbiałam piec.Ciasto było w moim domu praktycznie co niedzielę,z siostrą miałyśmy niepisana umowę-Ona sprząta,myje podłogi a ja bawię się z ciastem.Rzadko kiedy coś mi nie wyszło,albo nie było do odratowania.Tacie jak i moim kolegom wszystko smakowało.
Na każdą imprezę szłam z ciastem obojętne czy to była impreza w ogrodzie czy impra z prawdziwego zdarzenia po której każdy miał kaca nie tylko moralnego:-)

Uwielbiałam patrzeć jak moi ówcześni mężczyźni pochłaniali kolejne kawałki i głośno domagali się dokładki.Nikt wtedy nie myślał o kaloriach czy glutenie.Liczył się krem i masa wyjadana palcami.

Mojego przyszłego męża również kusiłam na ciasto,lecz trafił mi się egzemplarz,który nie dba,nie domaga się niczego do kawy.Ciasta z masami nie były w jego guście no chyba,że miały bitą śmietanę czy krówkę w składzie.Lubił i lubi nadal serniki na zimno czy ciasta drożdżowe(z tymi drugimi nie radzę sobie zupełnie)i ciastka a przeważnie rurki z kremem.

W momencie kiedy już zamieszkałam u niego,jako żona chciałam pokazać,udowodnić sobie jaką dobrą Panią Domu jestem.Piekłam a mój mąż albo spróbował albo nie tykał wcale moich wypieków.Zanosiłam więc ciasto do Teściów a tam Teść przyjmował wszystko jak leci.Można go spokojnie nazwać Ciasteczkowym Potworem:-)Uwielbia cista i wszystko co nosi znamiona słodkiego.

Z czasem zauważyłam,że Teściowa coraz bardziej zaczyna komentować moje wypieki.A ciasta coraz częściej nie udawały mi się.A to biszkopt opadł,a masa się zważyła czy polewa była do bani. Zaciskałam zęby i piekłam nadal.

Raz przyjechała szwagierka z mężem i dziećmi,teściowa nie była naszykowana więc podałam jej kawałek szarlotki do kawy.Wiecie co usłyszałam siedząc za stołem?,że moja szarlotka jakaś  JAKAŚ TĘPA.Mało co się kawą nie oplułam.Wszyscy się śmiali a we mnie się gotowało.

Pamiętam jak się rozpłakałam wtedy mężowi.Dla niego to była drobnostka a dla mnie ...... SZKODA SŁÓW

Od tamtego czasu straciłam zapał i chęci.Wolę pójść i kupić gotowca albo ciastka do kawy czy na wizytę gości.Wierzcie odechciało mi się pichcenia,kręcenia czy szukania nowości.Straciłam chęci i zapał więc jak coś już muszę upiec robię to w tajemnicy albo w nocy tak aby nikt mi nie zerkał.

Nie wierzę w zabobony,ale już na własnej Skurze przekonałam się,że czasami lepiej nie planować i nie opowiadać co i jak.

A dzisiaj kiedy już myślałam,że mogę w spokoju zagnieść ciasto na piernika,nadeszła Teściowa.Niby ukradkiem,niby przypadkiem szukała przepisu,a później lekko oparła się o blat regału i zapytała co piekę.Odparłam,że tajemnica a ona z urażoną miną poszła do dziecka i za chwilkę wyszła.

Wierzcie mi,nigdy mi się tak nie rozrywało ciasto na piernika jak dziś.




2 komentarze :

  1. BĄDŹ DZIELNA!!! MOże warto pomyslec o wyprowadzce?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za wsparcie:-)

    Wydaje mi się,że jeszcze nie jest tak źle i tragicznie aby podkulić ogon i czmychnąć.
    Wyprowadzka nie wchodzi w grę ale muszę zacząć walczyć o to aby nie ingerowały osoby trzecie w nasze życie,a wtedy na pewno będzie się nam a w szczególności mi żyć lepiej i spokojniej:-)

    OdpowiedzUsuń