środa, 10 kwietnia 2013

Niemoc

Śpi taki wspaniały
cudowny 
idealny
taki jakim go sobie wymarzyłam 
takim jakim miał być

Patrzę na Niego i coś mnie ściska w sercu, 
sprawia,że palce zaciskają się samoistnie a nogi drętwieją.
Serce zaczyna walić szybciej, mocniej.

Bezradność, 
Strach 
Lęk 
to czułam we wtorek kiedy mój synek, mój mały promyczek szczęścia zaczął się dusić.
Do tej pory nie wiem kiedy, jak?
Bawił się na kocu, przy moich nogach, tuż obok i nagle zaczął kaszleć.
 Szybkie spojrzenie na synka i już wiedziałam,że coś jest nie tak,że coś nie gra.
Te jego oczy i twarz,która w minutę zrobiła się purpurowa. Po policzkach płynęły łzy.
Szybkie spojrzenie na podłogę, w głowie momentalnie zrobiła się lista tego co mogło tam być, co mogło dostać się do paszczy małego podróżnika i ta  
cholerna bezradność.


Do głowy nic mi nie przychodziło co mógłby połknąć ponieważ wszystkie zabawki są większe, sprawdzane, bez zbędnych małych chińskich części.
 Pewnie jakiś paproch,śmieć którego prawa tam nie miało być ponieważ pokój jest sprzątany po wielokroć w ciągu dnia
a jednak
Synek usta zaciskał, krztusił się nie dawał sobie pomóc.
A ja ze łzami w oczach uderzałam w te małe plecki. 
Nie pomagało
Synek w samym bodziaku z gołą główką, nóżkami został szybko zaniesiony do mieszkania teściów. Teściowa słysząc mnie już na dworze pochwyciła małego, 
i wiecie co?
przeszło!!!!!!

Nic tak naprawdę nie zrobiła a synek zaczął normalnie oddychać, 
ba nawet się uśmiechać i gaworzyć. 
NIE TO SAMO DZIECKO
Zdurniałam, osłupiałam 
Do tej pory nie potrafię pojąć co mogło sprawić,że POMOGŁO.
 Może przejście przez podwórek, może ten pęd powietrza, a może to klepanie po pleckach.
Grunt,że pomogło.

Ale strach pozostał do dzisiaj.
JEST ZE MNĄ, NIE OPUSZCZA
Jeśli jestem w kuchni, muszę gdzieś odejść na chwilę, a jest to konieczne już nie zostawiam go samego na podłodze, pomimo protestów i krzyków ląduje w łóżeczku.
Nie ma wyjścia,
nie wybaczyłabym sobie gdyby coś się stało.

A przecież wystarczyło wcześniej poczytać, dowiedzieć się jak postępować w przypadku połknięcia, zadławienia się przez dziecko czy to kawałkiem jedzenia czy przypadkowego "puszka okruszka".
Wystarczyło pomyśleć, wyjść z inicjatywą i 
chęcią poznania pierwszej pomocy 


w przypadku małego człowieczka bo tak na prawdę to nasze pociechy są w 100% tylko od nas zależne.
 To my musimy się nimi opiekować i zajmować a nie na odwrót. 
To my za nich odpowiadamy i jesteśmy im niezbędni jak tlen.
Nie możemy ich zawieść.
Nasze  błędy mogą ich wiele kosztować 
za wiele
dlatego czytam, słucham i notuje w głowie te bezcenne wiadomości.
I mam nadzieję,że nigdy nie będę zmuszona ich wykorzystywać ale znając życie i nieprzewidywalność małych podróżników i badaczy wolę nie myśleć do czego może być zdolne dziecię.

Przed oczami staja mi sceny z filmów kiedy to mali strażacy, policjanci z precyzją umieszczają figurki z lego, czy Kinder niespodzianki w skrzydełkach nosa, jak połykają monety czy inne drogocenne drobiazgi.

A przecież dom posprzątany, nic na widoku a mimo wszystko mały sokoli wzrok potrafi dostrzec perełkę, guziczka na podłodze, w szparze czy innym miejscu niedostępnym dla nas.

Kocham swoje dziecko tak jak każda matka i chciałabym dla niego jak najlepiej. Chciałabym móc zasnąć wieczorem i wiedzieć,że śpi.
że jest

3 komentarze :

  1. Ach tyle decyzji trzeba będzie w błyskawicznym tempie podejmować. Maleństwo jest od nas zależne. Ach.. boję się

    OdpowiedzUsuń
  2. ależ musiałaś się starchu najeść, ja pewnie też bym osiwiała...
    Najważniejsze że przeszło i nic się nie stało!!!
    ale dokładnie każdy powinien znać podstawy pierwszej pomocy

    pozdrawiam ciepło
    a w wolnej chwili zapraszam do mnie:
    http://etat-mama-i-tata.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem co czujesz, współczuje :(
    U nas też jakiś czas temu Lilianka się zakrztusiła kawałkiem jabłka. Zrobiła się purpurowa na twarzy, płakała, oczy załzawione, z nosa ciekło i się krztusiła. Dobrze że mąż był blisko, to klepał ją po pleckach, aż kawałek jabłka wyszedł nosem :< Później jeszcze trochę płakała zanim się uspokoiła :/ A ja cała w nerwach, okropne to jest jak nie wiesz jak własnemu dziecku pomóc. Po tamtym zdarzeniu od razu w internecie sprawdziliśmy co robić w takiej sytuacji, na szczęście mąż robił prawie dobrze.

    OdpowiedzUsuń