poniedziałek, 8 grudnia 2014

"ZIMA JEST PIĘKNA ALE DO PEWNEGO STOPNIA ........ CELSJUSZA"

Kto by pomyślał,że już po Mikołajkach.
Na ten dzień nie tylko moje dziecko czekało ale ja także.Na jego reakcję,na uśmiechy,na dzikie okrzyki radości z powodu prezentów:-)
Ja wiem,że nie o zawartość paczuszek chodzi ale o tą magię,czar,te emocje.Przecież w każdym z nas jest coś z dziecka:-)



Ciszyłam się kiedy grasowałam między półkami sklepowymi tarmosząc zestawy klocków.Nie straszna  była mi kolejka w sklepie,duszności czy zapach Pana,który stał przede mną z buteleczką i zgrzewką piwa.Nic się nie liczyło tylko chęć aby ujrzeć te oczy pełne radości,te rączki wyciągnięte w stronę pakunków.Z trudem po wstrzymywałam się aby nie dać Szymkowi wcześniej prezentu.Tuptałam z nogi na nogę namawiając męża aby się przebrał w strój Świętego ale doszłam do wniosku,że może jeszcze za wcześnie,że strój poczeka tak jak aparat.

Zamiast robić zdjęcia poświęciłam się Synkowi,budowaliśmy domy,garaże i karmiliśmy zwierzęta.Synek z przejęciem i dumą co jakiś czas pociągał męża za nogawkę aby ten spojrzał na jego dzieło.Liczyło się tylko to aby Tata wydał okrzyk zachwytu a Szymek już z zapałem i gorliwością budował dalej.Nic go nie interesowało tylko klocki i samochodziki.

Dumna byłam i jestem ze swojego małego Synka.Ja wiem,że on już taki duży,że już nie jest kruszynką zawiniętą w rożek,że dorośleje,że za niecałe dwa miesiące zostanie starszym bratem,że będzie autorytetem i wzorcem dla kolejnego członka naszej rodzinki.


A dzisiaj pogoda nas zaskoczyła i zawitała w nasze strony zima.Ok 8 rano zaczęło prószyć delikatnie aby ok 12 zacząć sypać konkretnie,bez przerwy.Szymek co jakiś czas wspinał się na parapet w pokoju i stojąc oparty o szybę zasypywał mnie lawiną pytań: CIO TO?A CIO TO?TOO MAMO!!!!MAMOOOOOO!!

Długo nie czekaliśmy i już o 10 Szymek biegał po podwórku.Nie marudził przy ubieraniu,czekał i jak nigdy nie poganiał mnie.Cierpliwie siedział trzymając na kolanach nowy wóz policyjny,który przyjechał razem z dziadkami w niedzielne popołudnie.Biegał po podwórku ciągnąc samochód aby po chwili zacząć odśnieżać wszystkie samochody stojące na podwórku.Nie zapomniał również  o swoim zasłużonym czerwonym maluszku,w którym wielokrotnie się chował czy bunkrował wcinając słodycze czy lody.



Śmiałam się razem z nim kiedy wyciągał język i smakował płatki śniegu spadające z nieba.Zresztą ja również to robiłam jak byłam mała i dzisiaj również ukradkiem,kiedy nikt nie widział:-)

Czekam i przebieram z nie cierpliwością nogami kiedy wstanie aby wyciągnąć sanki i ruszyć przed siebie.

2 komentarze :

  1. Nie Ty jedna czekasz na śnieg. Gdzie te czasy, kiedy w święta wszystko było zasypane śniegiem a na podwórku lepiło się bałwana i iglo...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przejażdżkę sankami mamy za sobą niestety trzeba wyciągnąć kalosze,po śniegu nie ma śladu BUUUU

    OdpowiedzUsuń