sobota, 19 stycznia 2013

Jestem u siebie

"Nie ma jak w domu":-)
znacie zapewne to słynne powiedzenie, i wiecie co? 
Ja się z nim całkowicie zgadzam!!!!!

Dom rodzinny. 
Mój dom, miejsce, enklawa, kawałek świata, do którego zawsze mogę wrócić.
Dom, do którego drzwi zawsze są otwarte i to dosłownie, moi rodzice ufają ludziom i nie czują potrzeby zamykania mieszkania, a może to z ich strony odrobina lenistwa albo wygodnictwa, sama nie wiem.
 Wiem jedno
JESTEM W DOMU

W czwartek przyjechałam z maleństwem na kilka dni, na te kilkanaście godzin. Szybko, za szybko czas ucieka nam tu a ponieważ dawno nie byliśmy nie licząc pobytu na święta i pomimo małej odległości między naszymi krainami jakoś nam zawsze nie po drodze. 
Wiecie Same z doświadczenia jak to jest, jak los płata figle a mając małe dzieciątko plany często są weryfikowane w sposób od nas nie zależny a wyjazd odwoływany, przekładany.

Tak więc jesteśmy.
przybyliśmy 




 Kochanie moje przywiozło mnie przedwczoraj przed obiadem, taka niespodzianka dla dziadków, nalot niezapowiedziany. 
Mama z tej radości wyleciała na dwór w samej bluzce i ciapach. 
Zero buziaka dla mnie czy męża mego, my już jesteśmy nie tacy ważni dla Nich  najważniejszy jest on, ich pierwszy wnuk. 
On dostał za to masę całusów na powitanie. 
Ledwo udało mi się synka rozebrać z kombinezonu a babcia już czekała z pieszczotami.

Mąż niedługo potem wyjechał szybko, ponieważ od czwartku późnym wieczorem przebywa w innym województwie, innym świecie po długiej trasie samochodowej. 
Jest bliżej morza, Malborka i Krzyżaków. 
No cóż trzeba mieć pieniążki a tam są, trzeba tylko spiąć się i jak najszybciej upłynnić cenny towar w postaci jabłuszek. 
Tak Kochane moje Mamy- 
mieszkam w malowniczej okolicy. Pełno w niej sadów i słupów chmielowych. 
Małżonek mój dostał od swoich rodziców ziemię i od kilku lat utrzymuje się z handlu rajskimi owocami.
U nas na Lubelszczyźnie jabłka są wszędzie, mamy przeważnie je w przydomowych ogrodach, sadach czy na działkach  ale tam w krainie nadmorskiej taki owoc to rarytas. Byłam raz z Małżonkiem w tamtej okolicy, pola, pola i pola pszeniczne wszędzie.
Za pusto dla moich oczu.
Nie tak jak u nas. 
Wszędzie tam  budynki z czerwonej cegły, duże gospodarstwa ale też i dużo opuszczonych domów. 
Tam pracy nie ma, więc młodzi ludzie uciekają, szukają swojego miejsca na ziemi.

Uważam się za szczęściarę ponieważ mam takie dwa miejsca, domy

Pierwszy to dom męża, 
gdzie jest nasz świat, stół przy którym codziennie pijemy kawę, łózko na którym obecnie panuje nasz Pan i Władca w postaci Szymka. 
Nasze zdjęcia na ścianach, regale. 
Obrączka męża schowana w szufladzie tak na wszelki wypadek, pierścionek zaręczynowy obok niej. 
Tam jest moje miejsce na ziemi. 
Tam czekałam 9 miesięcy na swojego synka i tam go zamierzam wychować. 
Chociaż przyznam się, że pomimo tego, że w październiku mieliśmy papierową rocznicę ślubu tak do końca jednak miejscowość, ludzie tam mieszkający jakoś do mnie nie trafiają. Dziwnie się szuję pchając pojazd synka a w co drugim mieszkaniu firanki lekko drgają.
 Ja wiem, nie wszyscy mnie znają- 
mają zresztą do tego prawo tak jak i ja wszystkich nie znam ale nie ma tak naprawdę przyjaznych mi dusz.
Praca, przejazdy sprawiły, że niektórzy do tej pory pytają się sklepowej kim ja jestem. Pytanie banalne dla mnie.
MATKĄ JESTEM
ŻONĄ
SYNOWĄ
SĄSIADKĄ WASZĄ

Co innego w domu rodzinnym. 
Kiedyś mając naście lat chciałam jak najszybciej go opuścić, poznać i doznać wolności.
 W momencie podjęcia pracy tak też się stało.
 Pomieszkiwałam na różnych stancjach, z różnymi ludźmi miałam kontakt. Poznałam brutalność tego świata. Ale też zawiązałam wspaniałe przyjaźnie.
 Poznałam też swojego męża. 
To tam poznawaliśmy się, to tam odkrywałam się przed nim ze swoich warstw jak cebula. Własny kont był dla mnie wszystkim a tak za razem niczym. 

Teraz to wiem. 
Teraz kiedy czuję zapach ciasta drożdżowego, smak ulubionej herbaty mojej mamy. 
Tu nie jestem gościem,

 TU JESTEM U SIEBIE!!!!!!!!!!!!!!

Znajome kąty, meble, widok za oknem. 
Nawet psina nasza zamerdała ogonem na powitanie. 
Tak bardzo się cieszę, że przyjechałam, że odpoczywam. 
Mama i tata wręcz walczą o to kto wnuka ma nosić, usypiać. Wczoraj wieczorem usłyszałam wokal dziadkowy jak śpiewał wnusiowi. A Szymek jak to ma w zwyczaju na przekór zamiast spać, śmiał się i popiskiwał. 
Oj synku kocha cię ten dziadek oj kocha.
 Babcia nie lepsza, czuwała nad snem wnuczka odwiedzając nas w nocy praktycznie co godzinkę. Naliczyłam takich sześć nalotów. Ja czuwam, ale mama do przesady. Przestraszyła się kiedy nachyliła się po raz kolejny do wózka a tam pustkę zobaczyła, ponieważ wcześniej zagarnęłam synka na mleczko i nie miałam sumienia go odkładać do gondoli. 
Pospałam długo, już dawno nie pamiętam abym tak wylegiwała się.
 Ale u siebie jestem przecież:-)
Siostra moja a chrzestna Szymka chciała nawet odstąpić swoje wygodniejsze łóżeczko ale jej bardziej sen był potrzebny. Dzisiaj miała jechać i zaliczać zaległą pałę na uczelni ale już wiem, że woli dzisiaj z chrześniakiem pobaraszkować.
DOCENIAMY TO CIOCIU
Synek się bawi, ja piszę i jednego mi brak 
MĘŻA MI BRAK
WRACAJ JAK NAJSZYBCIEJ
CZEKAMY 
 JA CZEKAM

8 komentarzy :

  1. Skąd ja to znam, jak przyjeżdżamy do mojej mamy. Nie ważne że córeczka przyjechała, najważniejsze że wnuczka jest:) I jest walka między moją siostrą a mamą kto ma przewinąć, nakarmić :)
    A Lubelszczyzna jest piękna, moi wujkowie mieszkają tam, tam też poznałam swojego męża. Lasy, jeziora - tam teraz jest mój trzeci dom. Wcześniej był drugim zanim z mężem zamieszkaliśmy razem i stworzyliśmy rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dziadkowie jeszcze się nie mogą nacieszyć,nadal walczą o każdą minutę z maluszkiem.Ale czas rozstania się zbliża,rodzice męża czekają:-)

      Usuń
  2. A ja najlepiej czuję się w naszym obecnym domu, dom rodzinny nie jestem dla mnie takim miejscem, jak dla ciebie, niestety. Ale Lubelszczyzna to rzeczywiście piękne miejsce, miałam okazję tam kiedyś trochę pomieszkiwać, byłam zachwycona. Bawcie się dobrze i mąż niech szybko i szczęśliwie wraca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mąż już prawie u nas, szczęśliwie wszystko załatwił.Ale jedna rzecz mnie zaskoczyła-nie spytał się ani razu co u mnie tylko pytania w stylu-czy synek jadł,jak długo spał,czy kąpany był.Zaskoczył mnie tą lawiną pytań.Pozytywnych pytań.

      Usuń
  3. Bo nie ma miejsca jak dom! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w zupełności,gdzie rodzina tam dom-NAWET NA KOŃCU ŚWIATA:-)

      Usuń
  4. O dziadkach to jakbym czytała i o swoich :)
    O Lubelszczyźnie kochana to się rozmarzyłam. Te ceglane domy zawsze robią na mnie wrażenie. I jabłuszka..ahh byle do lata :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też mieszkam w domu "męża" - Jurek jest moim prawie męzem, - jest mi oczywiście w nim dobrze, mam swoje szafeczki, dywany, garnuszki..ale nie ma to jak rodzinny dom, czuję się w nim najbezpieczniej na świecie:)

    OdpowiedzUsuń