wtorek, 11 grudnia 2012

Powtórka z histori




Zaczynam nerwa łapać, powoli, małymi kroczkami pojawia się strach i przerażenie. 

To już, w ten czwartek.
Za szybko.

Mało czasu, nerwy w strzępach, wszędzie dobre rady a ja panikuje.
Serce wali jak tylko sobie pomyśle, że znowu mnie czeka ten cholerny stres.
 Po, co się pytam?
Odpowiedź jest prosta i banalna- 
ŻEBY BYĆ NIEZALEŻNĄ, 
SAMODZIELNĄ,
 NIKOGO SIĘ NIE PROSIĆ, 
WSIĄŚĆ I JECHAĆ

I tu jest problem!!!!!!!
 Kolejny egzamin, już nie pamiętam który zresztą. Pogubiłam się w tych statystykach, wiem jedno
 mam PECHA
Ogromnego, przytulonego do mnie, będącego chyba częścią mnie!!!!! 
Niestety.
Nie chce o tym nawet myśleć, jedni idą, wsiadają, wysiadają z miną zwycięscy a na odpowiedź jak to zrobili uśmiech i odpowiedź 
NIE MAM POJĘCIA 
Zazdroszę im tego, tego,że mają to już za sobą, trzymają przy sobie ten kawałek plastiku jak jakieś trofea a ja muszę wysłuchiwać wszystkich jak to komuś udało się pojechać i zdać za pierwszym razem a nie chcąc mnie urazić grzecznie dorzucają jako element pocieszenia, że znają kogoś kto za 13 razem zdał. 
 MARNE MI POCIESZENIE!!!!
Dobra mi też rada.

Próbuje, staram się jak mogę ale ten stan umysłu jest silniejszy od mojego pozytywnego nastawienia. 
Mąż od wczoraj zajmuje się wspaniale synkiem abym tylko mogła te cholerne testy rozwiązywać.
Po co to komu, przecież i tak wiemy,że nijak się mają z rzeczywistością, z Naszą jazdą polską. Zero kultury, wychowania, każdy boi się udzielić pomocy podczas wypadku. Lepiej zadzwonić po pogotowie, to ich problem a niżeli odważyć się na kontakt z krwią, ciałem innego człowieka.
Po raz kolejny testy, po co je powtarzać. Jeśli się je zdało za pierwszym razem nie powinno się do nich powracać. 
Tylko jazda, a z nią bywa różnie.
Zdawałam już wcześniej w innym mieście. Teraz jeżdżę do innego. Fakt mniejszy ruch, większa kultura podczas jazdy ale co z tego jak i tam pracują osoby sfrustrowane i mające się za nieomylne. 

Będąc jeszcze w ciąży zdawałam, brzuch przede mną, rozwiązanie za dwa tygodnie a ja zafundowałam maleństwu ekstremalną jazdę. Cztery godziny w samochodzie, stres związany z czekaniem tylko po to, żeby zaraz wysiąść z samochodu. 
Trochę rozkojarzenia, czepliwy egzaminator i wystarczyło. Co bolało- to, że oblała mnie kobieta. Powinna mieć choć trochę wyczucia i nie mówić mi poza kamerą, że i tak bym nie wyjechała bo bała się ze mną jechać. Mój wygląd, brzuszek dal jej podstawę do tego aby mi nawet nie dać szansy. Co ją obchodziło, że dziecko kopało od przyciskania pasem, nogi drętwiały i kark a poza tym z nerwów mdliło mnie.

Później był bardzo młody PAN- CHAM, który usilnie chciał mnie z równowagi wyprowadzić. Trzy razy przygotowywałam się do jazdy, dwa razy wzniesienie powtarzałam a później chwila i koniec. Do tej pory nie pamiętam czy biały samochód mnie miną czy stał na skrzyżowaniu czekając na zmianę światła. 
Byłam przekonana do swojej racji. Dość mocno wyraziłam swoje zdanie do kamery. A jemu zarzuciłam brak chęci- bo od samego początku był na nie. Nawet sposób w jaki mnie zignorował podchodząc do mnie pokazał,że nie ma ochoty jechać. 
Ręce mi się trzęsą jak sobie to przypominam.
Żal czasu, pieniędzy, nerwów.
ALE TRZEBA DLA MNIE
 DLA NAS 
DLA MAŁEGO
Śmiałam się kiedyś do M.,że trzeba się będzie pomodlić do patrona od spraw beznadziejnych, może on zaradzi.

Czeka mnie zatem rozłąka z Szymkiem.
Będzie to prawdziwe wyzwanie dla mojego męża.Zawsze gdzieś byłam, zawsze pod ręką jak z małym nie mógł sobie dać rady a teraz czeka go iście arcytrudne zadanie.
Mama moja przyjedzie do nas aby go wesprzeć. Mamy tego samego dnia jeszcze spotkanie z Panią od bioderek. A z małym tak słodko nie jest podczas jazdy. Mija dobre 10min płaczu, krzyków zanim się uspokoi, uśnie.
Nie myślę o tym narazie. 
Trzeba pykać testy. 
Przeglądać filmy.
Wyciszyć się a co najważniejsze 
WYSPAĆ SIĘ
a tego mi ostatnimi dniami bardzo brakuje.
Chodzimy z M. jak ząbi. 
Dzięki za kawę a raczej za jej namiastki. 
M. dzisiaj zasną na fotelu, ja zamierzam jutro odespać ostatnie dni. Przyjedzie babcia to pobawi wnusia- dawno nie była więc trzeba będzie ją wykorzystać.

Znów to drżenie rąk. 
A u Was kochane mamusie jak to było?
A może macie jakieś fantastyczne sposoby aby zdać egzamin?
Liczę na jakiś cudowny środek:-)jeśli taki istnieje:-0

2 komentarze :

  1. ja dziękuję Bogu, że jeszcze w szkole średniej zrobiłam prawo jazdy, bo teraz nie wiem czy by mi się chciało. Dlatego podziwiam.

    A co do egzaminów po prostu trzeba sie zaprzeć i zdać. A muszę przyznać, że posiadanie prawa jazdy daje pewnego rodzaju wolność.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzenia życzę! Będzie dobrze:)

    OdpowiedzUsuń