piątek, 16 listopada 2012

Kochanie moje proszę o więcej takich dni !!!!!!


Witam Panie:-) 

Coraz częściej w ciągu dnia chce zasiąść do pisania bloga, żeby przelać te chwile, emocje, tą magię dnia powszedniego, żeby nic mi nie umknęło. To uzależnia. Jest jeszcze jeden powód, a mianowicie chcę podzielić się tym moim szczęściem z Wami bo np, dzisiejszy jak i wczorajszy dzień był dla naszej dwójki bardzo fajny i przyjemny. Pomimo chłodnego wiatru wyszliśmy  z Szymkiem na chwile na dwór, złapać ostatnich promieni słonecznych, zaczerpnąć świeżego powietrza,. Jak zwykle synuś spokojny był kiedy nakładałam  kremik ochronny na twarz i rączki, spokojnie znosił zakładanie kolejnych warstw ubrań aby malcowi było cieplutko. Dopiero zaczął dokuczać i marudzić kiedy zakładałam czapkę i rękawiczki. Wtedy następuje  tzw. napad nie kontrolowanego, nie pohamowanego płaczu. Kogo bym się nie spytała każda mama twierdzi, że jej pociecha też ma albo miała  problem z czapką, trzeba podobno użyć jakiejś tajnej strategii żeby obyło się bez ofiar w ludziach. Kiedy już synuś był ubrany ja odetchnęłam, otarłam kropelki potu i policzyłam do dziesięciu żeby odzyskać równowagę i spokój, bo to nie lada wyczyn.

Szymonek to wspaniałe dziecię, ale wstępuje w niego prawdziwy demonek jak wkładam go do wózka. Trzeba odczekać swoje aby mały się uspokoił. Pewnie źle robię ale nie mogę inaczej jak nie wyjąć go z gondoli i przytulić, nieważne czy to środek ulicy, chodnika czy sklepu. Nic się dla mnie wtedy nie liczy. Jestem jak "święta krowa".

Od początku nie byłam zwolenniczką smoczków uspokajających bo liczyłam, że poradzę sobie z histerią małego człowieka ale czasami jest to ponad moje siły. Każda próba uspokojenia małego smoczkiem kończy się na jego wypluciu. Trudno, jakoś to znoszę, zaciskam usta i jadę naszym czterokołowym pojazdem. Dopiero po jakimś czasie synek uspokaja się i jedzie cichutko, zasypia a w tedy mama relaksuje się. Tak było zresztą i dzisiaj.

Po spacerku, szybkim przytuleniu się do maminej piersi synuś  pozwolił sobie na chwilę drzemki aby później bawić się z mamusią. Jeszcze nie mogę się nadziwić jak szybko moja żabka robi postępy. Coraz częściej zaczyna przekręcać się na boki, a sama uśmiecham się do siebie kiedy "pasie konie na wygonie" jak to mówi babcia Gosia, bez protestów jak to było niecałe dwa tygodnie.

Tacie też oczy się szklą kiedy pierworodny podnosi zadziornie główkę i bada otoczenie, szukając swoich zabawek, oglądając pokój, nasz pokój a  teraz jego królestwo. Marszczy wtedy tak fajnie czoło a oczy robią się takie wielkie. Do tej pory ciężko mi określić czyj kolor przeważy.  Rodzina męża twierdzi, że oczy są po tacie ( zresztą jak wszystko) ja jednak twierdzę, że będą brązowe lub ciemne jak po mojej mamie.







Brak komentarzy :

Prześlij komentarz