Kolejna noc za nami, wczoraj uświadomiłam swoją gorszą połówkę o fakcie posiadania potomstwa i o tym idących obowiązkach. Siedział, słuchał, milczał aby w końcu podnieść małego i ruszyć w znajomą nam już trasę. Pomogło, na jak długo nie wiem. Trzeba będzie coraz częściej mu to chyba powtarzać albo w ramach prezentu mikołajkowego zafunduje mu duży plakat "JESTEM OJCEM i MAM TEŻ PRAWA I OBOWIĄZKI JAK MAMA." a do tego jakieś urocze zdjęcia dołączyłabym.
Wczoraj to on tulił, chodził, tłumaczył, posłuchał jak jego synek płacze, jak serce boli jak nie umiesz, nie potrafisz pomóc. Nauczy się wszystkiego, pokona strach i obawę że może małemu coś zrobić. Musi wykonać kolejny krok, wiem że dla niego to też wyzwanie ale nie jest sam, ma mnie a ja go nie osądzam, mówię co czuję, co boli. Obiecaliśmy to sobie w dniu naszego ślubu. I tak jest do tej pory. Nie ma tematów tabu między nami. Szczera i konstruktywna rozmowa.
A wracając do mojej myśli przewodniej, w dniu jak przyjechałam z porodówki "mama" mojego M. zaproponowała smoczka, tak żeby mały się uspokoił. Pamiętam jak się wtedy oburzyłam bo przecież mój Szymek był najspokojniejszym dzieciątkiem na oddziale i zastanawiałam się czy na pewno chodzi o moją pociechę. Poza tym co ona mogła o nim wiedzieć. To ja z nim przebywałam a nie ona. Poinformowałam trochę poirytowana i zdenerwowana, że "my smoka nie używamy i takowego nie mam naszykowanego w wyprawce".
Skłamałam, miałam taki uspokajający z NUKA. Kupiłam go razem z butelką. Butelka stoi nieużywana a smoczek pomagał w samochodzie. Pamiętam jeszcze jak ostrzegałam męża aby mnie nie wydał, że jednak używamy znienawidzonego smoka.
Teraz kiedy mały zaczyna paluszkami wodzić po dziąsełkach, a gryzaki nie pomagają bo synek jeszcze nie potrafi aż tak dobrze trzymać ich paluszkami i mamusia musi pomagać sięgnełam po wrogiego mi smoka. Pomogło. Synuś przestał, kwilić, patrzył się, uśmiechał i "doił" oszukanego cysia.
Przyznam się Wam, że próbowałam wcześniej swoją pociechę zachęcić do tej zabawy bo ilekroć byliśmy na badaniach czy zakupach a syncio wpadał w szał nic nie pomagało myślałam tylko jak go uspokoić. Ludzie patrzyli, komentowali a moje policzki pokrywała purpura i szybko musiałam opuszczać sklep. Więc kolejne smoczki niby to rewelacyjne kupowałam a mimo to Szymek nie był nimi zainteresowany. Wypluwał z wdziękiem.
Na spacerach wojna, smok do buzi, uśmiech mamy, jest OK, uśmiech Szymka, smok na kurtce i tak w kółko aż małemu przechodziło i usypiał.
Myślę, że on to traktował jako zabawę w "kotka i myszkę", sprawdzał ile jeszcze cierpliwości mamusi zostało.
Przyznam się Wam, że próbowałam wcześniej swoją pociechę zachęcić do tej zabawy bo ilekroć byliśmy na badaniach czy zakupach a syncio wpadał w szał nic nie pomagało myślałam tylko jak go uspokoić. Ludzie patrzyli, komentowali a moje policzki pokrywała purpura i szybko musiałam opuszczać sklep. Więc kolejne smoczki niby to rewelacyjne kupowałam a mimo to Szymek nie był nimi zainteresowany. Wypluwał z wdziękiem.
Na spacerach wojna, smok do buzi, uśmiech mamy, jest OK, uśmiech Szymka, smok na kurtce i tak w kółko aż małemu przechodziło i usypiał.
Myślę, że on to traktował jako zabawę w "kotka i myszkę", sprawdzał ile jeszcze cierpliwości mamusi zostało.
Długo nie czekałam aby maleństwo moje skapitulowało i podjeło współpacę. Po nocnych spacerach, kolejnym przystawieniu do piersi Szymek lądował w nosidełu samochodowym i umęczona mamusia wraz z tatusiem bujali malca do momentu kiedy powieki same opadały. Nam taki sposob odpowiada bo jeszce raz nasza pociecha się wybudza z takiej drzemki w foteliku, jeszcze raz przytuli się do maminej piersi i idzie spać. A smok razem z nim. Później mamusia przemyka się wzdłuż sciany do łóżeczka małego delikatnie wyjmuje wybawce z ust krolewicza i idzie spać.
Nie kochane ja nie śpię ja czuwam, śpię i nie śpię. Znacie to pewnie ze swojego życia. Kiedyś miałam sny, fajne sny teraz budzę się niewyspana a jak mnie się pyta mąż co mi się śniło ponieważ gadałam w nocy czy rzucałam się przez sen ja się patrzę na niego i mówię nie pamiętam. Nie pamiętam już jak to było przed tym jak zostałam mamą.
Dzisiaj zadzwoniłam do kadr, po wykorzystaniu dodatkowego urlopu macierzyńskiegi i zaległego wypoczynkowego termin powrotu do pracy wypada 11.02.2013. Jeszcze nie myślę, ja się już boję tej daty. Chce i nie chce ale wyjscia nie będę mieć.
Nie marudzę już, cieszę się teraz moim małym zwycięstwem. A o to mój wybawca i jego nowy kolega:-)Mam na dzieję, że na tej symbiozie wszyscy czworo skorzystamy:-)
Nie marudzę już, cieszę się teraz moim małym zwycięstwem. A o to mój wybawca i jego nowy kolega:-)Mam na dzieję, że na tej symbiozie wszyscy czworo skorzystamy:-)
śliczny synek:)my smoka nie uzywamy, chociaz czasem korciło mnie kupić..
OdpowiedzUsuńa nieprzespane noce-doskonale Cię rozumiem! mam to co noc od 6 miesięcy.
demot świetny i prawdziwy.
OdpowiedzUsuńU mnie Małżonek od samego początku garnął się do Młodego i to strasznie. Po pracy przychodzi i zabiera Młodego na "męskie rozmowy" aby Mama miała czas dla siebie. Mam nadzieję, że mus ie to nie zmieni.
A co do smoczka- ja od początku wiedziałam, że dam i nie będę się bronić. Młody już pierwszego dnia dałam. Ale mój Młody należy do tych najgłośniejszych na oddziale :).
U nas tato też się garnął. Fila kąpał i przewijał, ja naszego pierworodnego do jego roczku może raz wykąpałam, heh, Maksa już częściej, taki podział obowiązków, ale mąż rozumie, że żona też musi czasem wyjść...SAMA
OdpowiedzUsuń