środa, 14 listopada 2012

Tinka



Dzisiaj Skarbie była u ciebie Martynka. Zostawiona u nas przez babcię, taka  mała wymiana- babcia zajmuje się od czasu do czasu Tobą  to i ja mogę pobawić się z córką szwagra. Taka mała lekcja pokory.  Było to dla mnie prawdziwym wyzwaniem, nie z powodu tego, że Martynka to prześliczna dziewczynka, cicha, potrafiąca się sobą zająć ale tym, że byłam zajęta. Chciałam zaskoczyć męża pysznym obiado- kolacyjnym poczęstunkiem. Tak już zostałam wychowana, że pracujący tatuś musi być najedzony żeby mieć siły na spacery wieczorne.

A wracając do mojej myśli sama byłam zaskoczona pozytywnie zachowaniem Martynki zwanej pieszczotliwie przez mojego męża Tinką. Jak lwica krążyłam z kuchni do pokoju żeby tylko małą mieć na oku bo nigdy niewiadomo co takiemu małemu brzdącowi może odbić, zwykły uścisk może zrobić krzywdę takiej kruszynce jak Szymek. Tak, tak nie jedna doświadczona mama powiedziałaby, że przesadzam, że jestem przewrażliwiona. Trudno nic nie zmieni mojego podejrzliwego usposobienia bo do kogo mieć w razie czego pretensje, bo na pewno nie do czterolatki.
Tak więc stojąc przy kuchence i mieszając marchewkę co jakiś czas zaglądałam do pokoju, gdzie na łóżeczku leżał synuś i uśmiechał się do Tinki, takim swoim uroczym uśmiechem niedoświadczonego amanta. Szkoda myślałam, że taki uśmiech jest zarezerwowany tylko dla mnie!!!!! No cóż muszę się powoli przyzwyczajać że z czasem moje miejsce zajmie jakaś koleżanka z warkoczami z przedszkola, później koleżanka ze szkoły aż nadejdzie czas że moje miejsce zajmie miłość Twojego życia . Ale do tego czasu mam monopol- chyba.
Powiem Wam, że się nawet wzruszyłam, bo dopiero po pewnym czasie uświadomiłam sobie ile pokładów miłości ma  takie małe dziecko. Bo jak mój synuś zaczynał popłakiwać w łóżeczku od razu zjawiała się mała śpiewając mu nieśmiało "Kolorowe kredki, kolorowe kredki.........." tekstu nie pamiętam ale mój trzymiesięczny synek był zachwycony. Może nie śpiewem ale zainteresowaniem jaka mu mała poświęciła i z jakim zapałem nakręcała mu pozytywki, a najbardziej tą zawieszoną nad jego łóżeczkiem. 

Tak kochanie w cioci Martynce zakwitło coś na kształt miłości do twej osoby:-). Możesz mi nie wierzyć ale za każdym razem jak przyjeżdżała z wujem Jarkiem zamiast biec do babci leciała jak na złamanie karku do ciebie. A takie wizyty były pełne pytań i nadal są. Ciężko takiemu maluszkowi odpowiedzieć na niektóre.np:
  • Ciociu czemu Szymon śpi bez poduszki?
  •  Ciociu czemu on się na mnie patrzy a nic nie mówi?
  • Skąd go ciocia przywiozła i czy mama moja też może przywieść?
  • Czemu on płacze?
  • Czy mu zimno/ gorąco? I czemu jeździ wózkiem?
  • Ciociu mogę go nakarmić? Tylko pytanie czym?
  • Czy może ze mną oglądać Mini-mini? itp.
 Nie mogę się już doczekać jak moja pociecha zacznie mnie zasypywać lawiną pytań!!!!!!!! 
A Wy z jakim najdziwniejszym pytaniem się spotkałyście?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz