wtorek, 27 listopada 2012

Wrzucić na luz

Nie mam dziś weny na pisanie. Szymek robi się coraz bardziej marudny, muszę się nieźle natrudzić żeby zasną a jak mi się to uda budzi się za chwilę i znowu marudzi. Brak mi totalnie energii, którą wczoraj tryskałam. Nawet dzisiejszy spacer jakoś mi nie pomógł. 

Czytam te wszystkie posty innych mam i zastanawiam się czy ich dzieci są aż tak idealne czy tylko moje ma takie ataki złości, frustracji.
 Mam synka, który okazuje swoje niezadowolenie kiedy mu się coś nie podoba, płacze jak jest głodny, złości się jak go nie chce nosić na rękach a tu same ideały, aniołki. Nie płaczą, są wiecznie uśmiechnięte, bez grymasów na twarzy.
  Może problem tkwi we mnie  a nie w moim dziecku. Może to ja je tak postrzegam i w tym jest problem. 
Nie uczęszczałam do szkoły rodzenia, nie angażowałam się w żadne inicjatywy, nie miałam za bardzo kontaktu z innymi kobietami w ciąży i może to jest powodem. Sama  nie wiem z resztą. 
Mój świat nie jest idealny, ja nie jestem idealna. Dzisiaj po raz kolejny zdarzyło mi się podnieść głos na dziecko. Jak ochłonęłam byłam zła na siebie- bo przecież to nie jego wina. On mówi do mnie a go nie rozumiem. Nie słucham może tak jak należy. 

Oglądam w wolnej chwili seriale, tak tylko żeby zająć czymś wzrok, nie wysilać się chociaż przez moment i co widzę kolejne zastępy mam, świeżych mam, które mają czas na makijaż, wyjścia, czas dla siebie. 
Mają mężów blisko siebie, którzy ich wspierają, nie boja się ojcostwa i ja  bym tak chciała wyjść i nie martwić się chociaż przez minutę, że za nim dojdę do furtki M. nie będzie dzwonił, nalegał na powrót. 
KOCHA mnie i dziecko tak jak umie, jak potrafi a ja chce mimo wszystko więcej. Stara się i to bardzo a ja mimo to wymagam więcej. 
Dlaczego obowiązek wychowania i zadbania o małego spoczął tylko na mnie. Czemu on ma mieć prawo być zmęczonym a ja nie?. 
Dziecko wymaga opieki 24godz/dobę i opieki dwojga rodziców a nie tylko patrzenia na mamę. Tata też istnieje i ma obowiązki względem swojego pierworodnego. 
I o to najczęściej się spieramy, licytujemy kto bardziej poświęca mu czas i energię. Przecież przed ciążą a także w jej trakcie pracowałam, bolało mnie moje ciało, źle się czułam, mdliło a mimo wszystko nie narzekałam więc skąd teraz we mnie te emocje. 
Przecież mam upragnionego synka, kochającego męża, rodzinę którą tak bardzo chciałam mieć. 

Może przyda się odrobina zdystansowania, wrzucenia na luz. Może to znak, że czas pomyśleć o sobie. Wy też tak macie? Jak sobie z tym wszystkim radzicie? Jak wasi mężczyźni podchodzą do roli ojcostwa?

1 komentarz :

  1. u nas jest tak,ze maz bardzo wczuwa sie w role ojca,jest kochajacy,zajmuje sie corcia,w nocy ja wstaje do malej bo karmie piersia wiec to ja mam teraz wszystkie noce nieprzespane,maz za to pracuje,wiec tez tak samo moze byc zmeczony...

    OdpowiedzUsuń